małżeństwo
Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu - Ef 5,22
dodane 2012-01-02 19:05
Hypotassomenoi – „być uległym”, „oddać się pod opiekę”. W formie biernej, w jakiej wyraz hypotassomenoi występuje w liście św. Pawła, można go tłumaczyć jako „być podporządkowanym”, „być poddanym komuś”. Jednakże szerszy kontekst dopuszcza również inne tłumaczenie. Otóż słowo to, użyte w Ef 5, 21, można rozumieć nie tyle jako „poddanie”, ile raczej „bycie uległym”, „bycie receptywnym” w odbiorze miłości. Przekład byłby zatem następujący: „żony bądźcie uległe swym mężom”, to znaczy „oddajcie się im pod opiekę”.
Jeśli przyjmiemy takie – bardzo zresztą prawdopodobne – tłumaczenie, tekst Pawłowy od razu zaczyna odsłaniać nowe fascynujące przesłanie. Oto fizycznie słabsza kobieta chce znaleźć ochronę w ramionach mężczyzny.
Ze swej natury mężowie są predysponowani do opiekowania się żonami, do ich chronienia.
Takie opiekowanie się męża – jak podkreśla to również w swojej analizie listu św. Pawła dr Mieczysław Guzewicz, którego interpretacja jest bardzo zbliżona – to jednak poświęcenie, ofiara, oddawanie siebie stale i dobrowolnie, bezinteresownie. Uległość zaś żony wobec męża wzorowana może być na słowach proroka Izajasza: „Albowiem Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę, mówiąc ci: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą». Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam – wyrocznia Pana – odkupicielem twoim – Święty Izraela” (Iz 41, 13-14). Czyli tak jak Bóg opiekuje się swoim ludem, tak mąż powinien troszczyć się o swoją żoną. Lud wielokrotnie odwracał się od Boga, ale On był wierny swej obietnicy i przymierzu. Podobnie mąż, niezależnie od postawy żony, zawsze powinien być jej oddany, wierny swojej naturze i swemu przymierzu.
Spotykamy się tu ze swoistym paradoksem. Mogłoby się wydawać, że naturalne predyspozycje do emanowania miłością, do obdarowywania tym uczuciem ma kobieta. W zacytowanym jednak na wstępie fragmencie możemy przeczytać, że to kobieta ma „doznawać”, „odbierać miłość”. Kobieta miłuje, emanuje więc niejako miłością na tyle, na ile jest miłowana. Jest jak kwiat, który zakwita dopiero w blasku słońca, który w jej serce wnosi mężczyzna. Jest to stwierdzenie raczej zaskakujące, ujmuje prawdę o miłości inaczej, niż zwykło się powszechnie uważać.
Obecnie wielu psychologów potwierdza ten sposób myślenia. Cała sfera uczuciowa kobiety, cały obecny w niej potencjał miłości uaktywnia się najlepiej dopiero wówczas, kiedy ma zewnętrzne źródło, impuls pobudzający w postaci miłości mężczyzny. Sfera emocjonalna kobiety znajduje się niejako w stanie czuwania, jest w możności, a zaczyna w pełni funkcjonować dopiero w określonych warunkach. Owszem, niewątpliwie tym, co znacznie uaktywnia uczucia kobiety, jest jej macierzyństwo. Niemowlę, jeszcze bez słów, kocha matkę, rozbudzając w niej dużą część sfery emocjonalnej, pobudzając do miłości pełnej ofiary, poświęcenia, wyrzeczeń. Jednak w momencie pojawienia się dziecka, kobieta powinna być już ożywiona uczuciowo przez męża, a miłość macierzyńska ma stać się dodatkowym czynnikiem umożliwiającym osiągnięcie pełni uczuć.
Potwierdzenie takiego sposobu interpretacji można znaleźć także w nauczaniu Jana Pawła II: „Chociaż małżonkowie mają być «sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej», to jednak w dalszym ciągu mąż jest przede wszystkim tym, który miłuje – żona zaś tą, która doznaje miłości. Można by nawet zaryzykować opinię, że «poddanie» żony mężowi, rozumiane w kontekście całego fragmentu Ef 5, 21-33, oznacza nade wszystko «doznawanie miłości»” (Katechezy środowe)