Błogosławione zależności
dodane 2011-11-08 21:33
Pierwsze dni listopada uczą nas odpowiedzialności i pokory. Pokazują, może bardziej niż inne obchody liturgiczne, w jak głębokim i praktycznym sensie trwamy w relacji z innymi. W swej ludzkiej istocie jesteśmy po prostu bytami relacyjnymi. Nikt z nas nie jest w swoim bycie i życiu niezależny od innych. Trzeba zadać kłam egocentrycznej stronie mentalności współczesnej, która streszcza się w powiedzeniu: „Ja się sam realizuję, dążę do samorealizacji, nie potrzebuję do tego ani Boga, ani ludzi...”. Dogmat o obcowaniu świętych pokazuje nam, że zależymy od siebie nawzajem, a ostatecznie i fundamentalnie od Boga. To ważne: nie tylko zależymy od Boga, naszego Stwórcy i Zbawcy, ale On nas pomyślał i stworzył jako byty zależne nawzajem od bliźnich. I takimi chce nas zbawić. Czyli: dobre dla człowieka jest zależenie od kogoś.
czyli - Bóg sam wystarcza do zbawienia, ale inni ludzie są mi koniecznie potrzebni - niezbędni ? - do dobrego życia?
Instytucja odpustu w Kościele jest wielką sprawą. Możemy z niej wyczytać niesłychanie ważkie treści. Przypomina nam np. o tym, że zło popełniane przez człowieka ma swoje skutki, z którymi trzeba się w życiu zmierzyć. Że grzech to nie przelewki, „nic się nie stało”. Przypomina też, że Kościół – nasza Matka – nie zostawia nas ze skutkami grzechu samymi sobie. Bo właśnie tego dotyczą odpusty. Kościół-Matka stosuje różne leki, podpowiada metody, które mogą zneutralizować zło i wyleczyć chore „miejsce” w człowieku, w jego życiu. Na tym polega mądrość i miłość matki mówiącej do dziecka pełne nadziei słowa: „Zraniłeś sobie kolano. Choć będzie cię bolało, mam niezbędne lekarstwo, by uchronić cię przed większym niebezpieczeństwem, jakim byłoby zakażenie”. Tu, w przypadku odpustu, Kościół-Matka zaleca lek modlitwy, wysiłku, umartwienia i odpowiednimi przepisami tłumaczy, jak dane lekarstwo skutecznie stosować.