Walka i wytrwałość
dodane 2011-10-15 22:31
Prawie wszystkich ludzi, którzy wchodzą do mojego gabinetu, pytam, dlaczego postanowili się ze mną spotkać. Odpowiadają niezawodnie: aby otrzymać od pana pomoc. Daję im wtedy do zrozumienia, że nikt nie może nam dać potrzebnej pomocy. Każdy z nas musi sam zagłębić się w siebie - tylko tam można odnaleźć rozwiązania swoich problemów. Ja, Valerio Albisetti, mogę jedynie dostarczyć narzędzi, potrzebnych ludziom do odnalezienia samych siebie.
To tak, jak w tej historyjce o głodnym człowieku, który - znalazłszy się na brzegu rzeki - zobaczył wędkarza. Poprosił go o rybę i wędkarz mu ją dał. Głodny człowiek zjadł rybę. Ale nazajutrz zjawił się znowu, znowu był głodny i nie miał jedzenia. Zobaczył innego wędkarza. Podszedł do niego i poprosił o coś do jedzenia. Tamten spojrzał na niego, polecił mu usiąść i nauczył go łowić ryby. Od tej pory głodny człowiek przestał odczuwać głód. Nauczył się zdobywać pożywienie. Chciałbym być właśnie jak ten wędkarz dla wszystkich tych, którzy spotykają mnie w swoim życiu.
A zatem ci wszyscy, którzy umieją powiedzieć wyłącznie „potrzebuję pomocy", nie są nikim innym jak tylko ludźmi leniwymi, którzy nie chcą wykonać wysiłku zanalizowania siebie, lecz dążą do obciążania innych odpowiedzialnością za własne problemy. Ludzie ci nigdy nie będą wolni, niezależni, ale kierowani, zdominowani przez innych. Nigdy nie nauczą się decydować. Będą zawsze potrzebować innych, żeby zadecydowali o ich życiu.
Aby natomiast przeżyć swoje życie jak bohater, trzeba postanowić, że się je przeżyje. A postanowić, to nie to samo co realizować. Trzeba ustalić cel i pragnąć go. Ale aby coś osiągnąć, trzeba to zdobywać. A zdobywanie jest z reguły powolne, nigdy nie dokonuje się szybko. Zatem - po ustaleniu celu - nasz wysiłek powinien być ciągły, stały, aż do jego zdobycia.
- jakże mnie ucieszyły te słowa. Pozwoliły mi wiele zrozumieć z tego, co się we mnie i wokół mnie dzieje. Dały mi potrzebne zrozumienie, by lepiej pokierować moim życiem. To bardzo dobre słowa. Były mi bardzo potrzebne. Tak samo jak te:
Aby lepiej rozwiązywać problemy, trzeba na nie spojrzeć od zewnątrz. Wyobrazić sobie, że wydostajemy się z siebie, że opuszczamy własne ciało i spojrzeć na siebie, obserwować się, gdy pracujemy, mówimy, żyjemy.
Podczas gdy wykonujemy jakąś pracę czy doświadczamy wrażeń, czy też zajmujemy daną postawę, powinniśmy oderwać się od własnej osoby, obserwować się od zewnątrz, tak jakby nasze oczy były filmującą nas kamerą, a my aktorami, bohaterami filmu o naszym życiu. Zaleca się to w pierwszym rzędzie ludziom cierpiącym na depresję. Ile razy, na przykład, nie mamy ochoty się ogolić albo ubrać się; gdybyśmy wtedy spojrzeli na siebie od zewnątrz, to znaczy wyobrazili sobie, że w tym konkretnym momencie filmuje nas jakiś reżyser, czy tak byśmy się zachowywali? Zastosujcie tę metodę wielokrotnie w ciągu dnia, a stanie się dla was naturalna i nie będziecie sobie zdawać sprawy z tego, że ją stosujecie.
Znalazłszy się w sytuacji trudnej, nie powinniście się przestraszyć. Problemy nie istnieją. Są pojęciami, stylem myślenia. Bo żyć to liczyć się z tym, że żyjemy wśród problemów. Nie można sobie wyobrazić życia bez problemów! Nie wierzmy, że życie może być podobne do drogi pozbawionej cierpień i trudności. Nie wierzmy, że problemy to tylko epizody zakłócające spokojny, pozbawiony przeszkód bieg życia. To należy do sfery pragnień, nie do dojrzałej wizji życia. Rozwijajmy w sobie zdolność do walki, do stawienia czoła problemom, trudnościom, przeszkodom.
Ludzie bez przerwy szukają okresu, miejsca, gdzie mogliby być szczęśliwi, sądząc, że szczęśliwy to ten, kto nie ma problemów. To wielki błąd. Bo żyć, to cieszyć się z tego, że stawimy czoło problemowi i próbujemy go przezwyciężyć, rozwiązać. Nie uciekaj przed problemami także dlatego, że ten, kto ucieka, łudzi się, że je ominie, lecz problemy pójdą za nim wszędzie! O wiele lepiej jest więc zatrzymać się i stawić im czoło.
Za jednym problemem przyjdzie następny, a potem znów następny. Życie jest ciągłym problemem i vice versa. Ale dlaczego przypisywać problemom negatywny sens? Przecież są one są życiem. Problem, jeśli się nim żyje, przestaje nim być. Jeśli żyjemy teraźniejszością, koncentrujemy się na tym, co robimy i odsuwamy daleko od siebie każdą myśl, która mogłaby nam w tym przeszkodzić, zwycięstwo nad problemem należy do nas.
Obawa przed tym, że nie będzie się umiało należycie stawić czoła przyszłości, dręczy wielu naszych współczesnych do tego stopnia, że tracą oni z tego powodu znaczną część swojego życia. Obawy przed przyszłością nie należy mylić z tym stanem niepokoju, który jest normalny, fizjologiczny, gdy człowiek znajduje się w trudnej sytuacji lub oczekuje realizacji swoich planów. Obawa przed przyszłością nie ułatwia stawienia jej czoła! Wręcz przeciwnie; wprowadza w stan większego niepokoju a co za tym idzie, zgubnie wpływa na próby rozwiązania czegokolwiek. Nie pozwala żyć. Służy tylko temu, by nas zastraszyć.
Kiedy dręczy cię myśl o przyszłości, przejdź do czynu! Czyn, rzucenie się w wir rzeczywistości, w chwilę obecną, jest najwłaściwszą terapią na niepokój przed przyszłością. Ile razy, przeżywając jakąś sytuację, zdaliśmy sobie sprawę, że była, w gruncie rzeczy, łatwiejsza od tego, jak sobie ją wcześniej wyobrażaliśmy.
- podoba mi się takie spojrzenie na problemy. Podoba mi się podejście wojownika, a nie biernego obserwatora. Zbyt długo obserwowałam, wątpiąc tym samym w swoje talenty i dobroć, łaskę Boga. On chce, bym żyła, walczyła, popełniała błędy i uczyła się na nich. Nie chce unikania życia, unikania problemów. Bo życia i problemów nie da się uniknąć, więc po co tracić na to czas i energię?
- Choć czasem nie jest łatwo pogodzić się z tym, że tu, na ziemi, nie będzie "lajtowo". Nie będzie - i być nie może. Przeciwnik jak lew krąży, by mnie pożreć - mam się poddać? przyjąć spojrzenie fatalistyczne? gdy obok Anioł Stróż, archanioł Michał aż palą się do walki z moim wrogiem? :)
- Jakaś taka wojownicza się ostatnio zrobiłam ;-) Na szczęście nie zamierzam wojować z drugim człowiekiem :-)