Ostatni weekend

dodane 14:49

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.” (Mt 7,1-2)

 

A miał to być taki zwykły wyjazd, by spotkać się z kochaną osobą, by porozmawiać, dać sobie nawzajem czas i zainteresowanie. Tymczasem z powodu osoby trzeciej wszystko uległo rozbiciu i definitywnej zmianie. Cały plan się rozsypał.

Sobota rano – powitanie – i od razu mnóstwo złych słów, mnóstwo oskarżeń, pretensji, oceniania mojej postawy i przypisywania mi samych niewłaściwych, złych motywów. Przypisanie mi kłamstwa i fałszu...

Zabolało. Najbardziej to, że osoba, która zarzuciła mnie swoimi osądami i ocenami, wcale mnie nie zna. Nie rozmawiałam z nią o tym, co lubię, co mnie cieszy, co mnie smuci. Czego się boję i o czym marzę. Zna mnie pobieżnie i wyrywkowo, z paru spotkań i paru wymienionych grzecznościowych informacji, zdawkowej rozmowy. Zero bliskości. A jednak nie powstrzymało to jej od wyrażania kategorycznych stwierdzeń i zamknięcia się na jakiekolwiek moje słowa, wyjaśniające jakąś sytuację.

Gdy na jakiś zarzut odpowiadałam konkretnymi argumentami, pojawiał się inny zarzut. Gdy wskazałam, że coś, co ta osoba mówi, jest sprzeczne z logiką lub obraża kogoś, pojawiało się wycofywanie z tego zarzutu, wmawianie mi, że nie to zostało powiedziane, co usłyszałam.

I ta niechęć do spokojnego wysłuchania.

Nie żądam zmiany czyjegokolwiek zdania o mnie. Wiem, że to niemożliwe. Cokolwiek powiem, może – i w zależności od charakteru człowieka – będzie użyte przeciwko mnie. Mimo to każdy, nawet największy zbrodniarz, ma prawo do obrony. A mnie jej odmówiono.

I to zabolało najbardziej.

Bo to, że usłyszałam rzeczy przykre o mnie samej, niesprawiedliwe oceny i osądy mojej osoby i różnych sytuacji, nie wywołało we mnie jakiegoś wielkiego poruszenia – nie raz już takie zarzuty słyszałam, ja wiem, jaka jest prawda i wiele z tych spraw oceniałam wraz ze spowiednikiem, a przede wszystkim z mężem. Mam czyste sumienie w tym temacie.

Poza tym wiem, czemu zostałam oceniona tak, a nie inaczej – wystarczyło jedno zdanie, którego niestety nie „podrążyłam” z agresorką: „Ja nie wierzę, że kochasz...” (a skoro w to nie wierzy, musi być jakiś inny „powód” mojego postępowania, oczywiście zły i grzeszny, szkodliwy – innej ewentualności ta osoba nie zakłada, a mnie samej o to nie spytała. Stąd zarzut fałszu z mojej strony – że co innego mówię, a kieruję się zupełnie innymi motywacjami. Ciekawe, skąd tak dobrze zna moje myśli i serce?)

Ale to już nie mój problem, tylko tej osoby. To, że ona ma problemy z daną relacją, to że nie potrafi przyjąć, że ktoś może naprawdę kierować się dobrym i właściwym uczuciem w swoim postępowaniu, podejmując się od ładnych paru lat systematycznego trudu dla kogoś, kto w jej oczach nie jest ważny i cenny, pokazuje tylko jej problem – zatwardziałości serca, opancerzenia na miłość.

Co dalej zrobię? Nic nie zrobię.

Nie zamierzam się tłumaczyć, wyjaśniać, dzielić włos na czworo lub pięćdziesięcioro. Jeśli ktoś jest zamknięty na moje słowa, to żadnymi do niego nie dotrę. Jedynie mogę się modlić, by Pan – poprzez inne wydarzenia w życiu tej osoby – naprowadził ją na ślad, że w ocenie mojej osoby po prostu się pomyliła, działając i mówiąc pod wpływem starych zranień, emocji i uczuć, zwłaszcza poczucia odrzucenia, zmarginalizowania, ale przede wszystkim wielkiego osamotnienia i niechęci. To nie moja rzecz, ukazywać coś takiego drugiej osobie. Tylko Pan i Jego słowo może to zdziałać.

Ja nadal będę postępowała, jak do tej pory, choć już wiem, że ta osoba zrobi wszystko, by mi to utrudnić – sama mi to powiedziała. Ale ważna jest dla mnie osoba, o którą się to wszystko rozegrało (mimo pewnej niewdzięcznej roli, jaką w tym wszystkim sama odegrała poprzez przemilczanie paru spraw).

Nie ma we mnie żalu do osoby, która mnie „zaatakowała” - a to m.in. dzięki ogromnemu wsparciu, jakiego udzielił mi mąż (i pewne zaprzyjaźnione starsze małżeństwo). Dla kobiety to, że jej mężczyzna stoi za nią i nie godzi się na to, by ją krzywdzono posądzeniami i bezpodstawnymi oskarżeniami, ma przeogromną wartość. Zwłaszcza jeśli kobieta wie, bo tego doświadczyła, że mężczyzna potrafi wytknąć jej błąd i powiedzieć „nie”, gdy ona nie ma racji bądź błądzi.

Jest we mnie raczej smutek, że ludzie są tak przywiązani do swojego patrzenia na jakąś sprawę czy zdarzenie, że nie przyjmą za nic w świecie, że ich patrzenie nie jest całkowite. Że ktoś inny też ma rację, a co więcej, czasem oni jej nie mają.

Takie uparte trwanie przy swoim i próba choć częściowego przerzucenia „winy” na drugiego bierze się z tego, że gdyby taki człowiek założył, że jednak to nie on ma rację, a ten drugi, wtedy musiałby przewartościować całe swoje patrzenie na świat, na drugiego człowieka, a przede wszystkim – na samego siebie. A nikt nie lubi mierzyć się z tym, że obraz, jak w sobie nosi, nie jest prawdziwy lub zawiera w sobie niewiele prawdy. Wiem coś o tym ;-) Tylko że to właśnie taka droga jest prawdziwą drogą nawrócenia.

Cała ta sytuacja pomogła mi też dostrzec coś, co przebijało się od tygodnia w moim patrzeniu na relacje zupełnie innych ludzi – że ja też i relacje, i tych ludzi osądzałam uważając, że „wiem lepiej”, że po prostu „wiem”, jak jest. Nie chciałam przyjąć, że nie wiem, że się nie dowiem, że co najwyżej mogę się dobrze domyślać lub intuicyjnie coś wyczuwać. Ale to nie jest żaden pewnik, więc lepiej na swoich domysłach i intuicjach nie budować żadnych ocen, bo można ciężko skrzywdzić drugiego człowieka. Trzeba po prostu obserwować, jakie rodzą się owoce – co znowu wymaga ode mnie cierpliwości i poskramiania działania pod wpływem uczuć i emocji. To takie niedojrzałe, dziecinne ;-)

To, co wydarzyło się w ten weekend potwierdziło mi, że to, co mnie spotyka jest także tym, co ja daję innym ludziom.

Dlatego zamiast nawracać moją „agresorkę”, zacznę nawracać siebie. A jeśli ona kiedykolwiek zechce ze mną porozmawiać (niekoniecznie na temat naszej scysji), będę z nią rozmawiała, choć dystans na pewno będzie. Teraz to od niej zależy, jak ułożą się nasze relacje. Utracone zaufanie, jakie pojawiło się w związku z tym, że tak hojnie szafowałą zarzutami i oskarżeniami o kłamstwo, odbudowuje się długo i nie każdy w pokorze potrafi to przyjąć. Znając jednak tę osobę, nie spodziewam się, by tu za życia, zdołała się z nią pojednać. Nie dlatego, że nie chcę. Dlatego, że raczej to ona nie będzie widziała powodu, by coś z tym zrobić. Obym się myliła...

 

PS. Każdy z nas ma mniej lub bardziej zaniżone poczucie własnej wartości. Takie zdarzenia, jak niesłuszne oskarżenia czy zarzuty, awantura bądź uświadomienie sobie, że kogoś się zraniło, obraziło, dotknęło, bardzo chwieje tym poczuciem (zwłaszcza u kobiet, gdyż są one bardziej emocjonalne i więcej przeżywają sercem, trudniej im nabrać do wielu spraw dystansu – mężczyźni mają tu łatwiej). Człowiek (tzn. gównie kobieta :D mężczyźni zastanowią się raz, a dobrze – i potem raczej trzymają się swojej decyzji co do osądu danej sytuacji) zastanawia się wtedy, ile prawdy jest w tym, co sądzą o nim inni, a tym, co on sam o sobie sądzi. Ludzkie sądy zawsze będą ułomne – inny człowiek może mnie bardziej widzieć w prawdzie niż ja samą siebie; ja mogę lepiej siebie znać, niż ktoś, kto zamienił ze mną 3 zdania w ciągu roku. Czasem trudno to rozeznać. I dlatego, ponieważ ludzki sąd i ocena może być wykrzywiona, warto skupić się na tym, jak widzi mnie Bóg – iść do Niego, by pokazał mi prawdę o mnie.

On robi to ogromnie delikatnie i tak, że jestem w stanie przyjąć nawet najtrudniejszą prawdę. Dlatego cieszę się, że byłam w sobotę na Adoracji (dzięki Ci, Panie, za kaplicę wieczystej Adoracji!!). Jeśli w moim sercu jest pokój, tzn. że właściwie oceniam to, co się wydarzyło. I bardzo się cieszę, że nie weszłam na ścieżkę wojenną, tzn. na zarzuty nie odpowiedziałam zarzutami... Dlatego moje serce jest spokojne. Ty to rozsądzisz – sprawiedliwie i miłosiernie. A ja przyjmę Twój wyrok :-) Amen

nd pn wt śr cz pt sb

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.12.2024

Ostatnio dodane