Miłosierdzie względem siebie

dodane 13:48

Wydaje się, że problem jest znany – wbrew pozorom – od dawna. Wypowiada się na ten temat choćby Ojciec Pio: „Duch Boga jest duchem pokoju. Z powodu naszych grzechów odczuwamy ból, ale – ze względu na Boże miłosierdzie – jest on pełen spokoju, pokory i ufności. Natomiast duch szatana – przeciwnie: podnieca, zacietrzewia i sprawia, że odczuwamy gniew skierowany przeciw nam samym, a tymczasem samym sobie winniśmy okazywać przede wszystkim miłość. Stąd, jeżeli pewne myśli cię wzburzają, pomyśl, że to wzburzenie pochodzi od szatana, a nigdy od Boga, który, będąc duchem pokoju, obdarza cię spokojem”.

Z tej wypowiedzi wynikają konkretne wnioski. Kiedy sumienie „mówi” o naszych grzechach, odczuwamy ból, ale kiedy jest on zanurzony w Bożym miłosierdziu, o którym nie zapominamy ani na moment, wtedy przyjmujemy go pokornie, ze spokojem i ufnością. Ten ból nie oddziela nas od Boga, a wręcz przeciwnie – w duchu pokory jeszcze mocniej kieruje nas ku Niemu. Dla odróżnienia owo niezdrowe poczucie winy, które sprawia, że czujemy do siebie niechęć lub wręcz gniew, pochodzi wprost od szatana.  

Ze słów Ojca Pio wynika, że nawet mając bolesną świadomość własnej grzeszności, powinniśmy żywić wobec siebie – zamiast zacietrzewienia i gniewu – przede wszystkim miłość. Bo „to prawda, że Bożej łasce częstokroć towarzyszy światło, które ukazując nasze nieprawości, może wywołać w nas przygnębienie. Ale to światło zawsze ukazuje nam także Boże miłosierdzie; pochodzi ono bowiem od Ojca, który kocha i zbawia”.

(... )

W czym zatem przesadny rygoryzm ma swe źródło? Żeby to zrozumieć, najczęściej trzeba cofnąć się do dzieciństwa. Kiedy dziecko odczuwa ból z powodu wyrządzanej mu krzywdy, stara się go stłumić. Tłumienie bólu prowadzi do tego, że gasi ono – podświadomie – wszelkie uczucia. Stara się nie dopuszczać nikogo zbyt blisko siebie. Zwykle przyjmuje ono taką postawę obronną, gdy lekceważona jest jego odrębność i niepowtarzalność, a uczucia ośmieszane. A dzieje się tak nie tylko w rodzinach patologicznych, bo, niestety, brakuje nam umiejętności prawdziwie bezinteresownego kochania, wolnego od manipulacji poczuciem winy (najczęściej zupełnie nieświadomie używanej). Dziecko, które nie jest bezinteresownie kochane, a dawanej przez nie miłości się nie przyjmuje, w głębi swej duszy zostaje głęboko zranione. Prowadzi to do wewnętrznego zamknięcia, charakteryzującego się tym, że jako dorosły już człowiek sądzi, że miłość jest mu niepotrzebna.

Ludzie zranieni w ten sposób, chroniąc się przed potencjalnymi kolejnymi krzywdami (co wynika z braku miłości), izolują się – najczęściej zupełnie nieświadomie – od innych ludzi, ponieważ są niezdolni do nawiązywania rzeczywistych relacji. Z góry odrzucają każdą miłość, jednocześnie nieświadomie tęskniąc za nią. Często reagują też zadawaniem gwałtu (wspomniane wcześniej obwinianie siebie i rygoryzm) sobie i innym.

(... )

Przeciwwagą dla postaw rygorystycznych jest droga do akceptacji siebie i pogodzenie się z własną niedoskonałością czy grzesznością. Choć mówi się o tym bardzo dużo i rozwiązanie problemu wydaje się banalne, niejednemu człowiekowi nastręcza to wiele trudności. Psycholog Carl Gustav Jung tak ujmuje ten problem: „Najtrudniejsze, ba, niemożliwe jest zaakceptowanie siebie w swojej prawdziwej, żałosnej postaci. Już sama myśl o tym może przyprawić o śmiertelne poty”. Każdy człowiek musi przejść ten etap, ponieważ „kto poznał wszystkie mroki swego wnętrza, wie o swoich ciemnych stronach, ten rozumie, że życie może się udać tylko wówczas, gdy przyjmie on wobec siebie postawę miłosierną, gdy powie się sobie „tak”, godząc się na to, że został stworzony takim, jakim jest… Miłosierny stosunek względem innych jest możliwy tylko pod warunkiem, że jesteśmy miłosierni dla siebie, że pogodziliśmy się z własnymi niedoskonałościami. Kto spojrzał w przepastne głębie własnej duszy, ten może traktować innych z szacunkiem i bez uprzedzeń”.

Jungowi wtóruje benedyktyn Anselm Grün: „Pojednać się z samym sobą – to zawrzeć pokój z ranami przeszłości. Kto tego nie uczyni, ten skazany jest na to, by krzywdy, których doznał, wyrządzać innym albo ciągle na nowo kaleczyć samego siebie. Niemożliwy jest wewnętrzny pokój, jeśli ignorujemy istnienie ran. Musimy się z nimi zaprzyjaźnić, „pocałować” je, dobrze się z nimi obchodzić… Miłosierdzie Boże chce być zauważalne także w naszym życiu, w naszym miłosiernym traktowaniu bliźnich, ale również w tym miłosierdziu, które okazujemy samym sobie”.

Akceptowanie siebie i godzenie się z własną grzesznością nie może być jednak mylone z pobłażliwością wobec ewidentnie wyrządzanego zła osobom z naszego otoczenia. W przekonaniu o potrzebie uważności w tej dziedzinie egzystencji człowieka, szczególnie chrześcijanina, utwierdza także Ojciec Pio: „Jeśli powinniśmy mieć cierpliwość w znoszeniu słabości innych, to o ileż bardziej powinniśmy ją mieć w stosunku do siebie”.

(... )

O tym, że fałszywe poczucie winy (szkodliwe, bo oddzielające nas od łaski Najwyższego) warto w sobie tropić i uwalniać się od niego, mówi Ojciec Pio: „Bądźmy czujni na każdy najmniejszy symptom zamieszania i gdy tylko zdamy sobie sprawę, że popadamy w zniechęcenie, zwracajmy się do Boga z synowskim zaufaniem i całkowitym zdaniem się na Niego”.

Gdy sumienie boli, Antoni Skowroński

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 01.05.2024

Ostatnio dodane