małżeństwo

Posługa słowa

dodane 14:18

„W każdą funkcję w Kościele wpisany jest bezwzględnie element służebności. I nie chodzi tu o budowanie dobrego wizerunku, tylko faktycznie trzeba mieć świadomość, że moja posługa słowa jest postawą służebną. Muszę uczyć się takiego przekazywania Ewangelii, żeby człowiek, do którego mówię, mógł odebrać jej przesłanie. Jestem jakby podwójnie na służbie: i Jezusa, i człowieka. Trudnym i ważnym zadaniem dla biskupa – i dla każdego innego głosiciela Ewangelii – jest jednak nie zdominować własną osobą przekazu Bożego słowa. Mam przekazać światło Ewangelii, ale przecież wiem, że tak naprawdę nie ja to czynię, tylko czyni to we mnie Duch Święty.

(… )

Myślę, że współczesny głosiciel Ewangelii – i to na każdym poziomie kościelnej struktury – musi szukać kontaktu ze współczesnym człowiekiem, musi go próbować zrozumieć i mówić do niego zrozumiałym językiem. Z tym się wiąże też konieczność przeczytania wielu tekstów, bo przecież nie brakuje porządnych, pogłębionych analiz mentalności i języka współczesnego człowieka. Jeżeli mówimy, że współczesny człowiek tak bardzo żyje dniem dzisiejszym, że jest zabiegany, jeżeli chcemy mu pokazać, że warto się zatrzymać i spojrzeć, dokąd się biegnie i po co, to trzeba go rozumieć i trafić w te struny, które jeszcze w nim brzmią i są wrażliwe.”

 

Bp Edward Dajczak

 

Czytając ten tekst pomyślałam o wczorajszym spotkaniu z narzeczonymi.

Dużo mi dają te spotkania; wiele mnie uczą. Przede wszystkim pokazują, jak ważne jest to, by głosić wtedy, gdy się jest posłanym. Wówczas można uniknąć wygłaszania rozmaitych nauk i pouczeń z powodu własnej niecierpliwości, chęci naprawiania świata i człowieka.

Posłanie w celu służenia sprawia, że trzeba pracować nawet wtedy, gdy się nie chce, gdy człowiek nie czuje się na siłach, gdy jest zniechęcony i zmęczony, gdy źle się czuje. Posłuszeństwo posłudze sprawia, że na ten czas służby odchodzi zmęczenie, zniechęcenie, znużenie. Pojawia się słowo i człowiek, który je odbiera.

Posługa wymusza też ćwiczenia siebie w dyscyplinie: mam tylko godzinę, by przekazać pewne treści. Mam tylko godzinę, by zainteresować tematem drugiego człowieka. Mam tylko godzinę, by choć trochę „spulchnić glebę”, przygotować pole pod zasiew – i jednocześnie siać.

Poza tym służba ta to doskonałe ćwiczenie wytrwałości: w tamtym roku głosiliśmy nauki dla 20 par – to 20 godzin mówienia o tym samym. A razy 3 – bo z każdą parą są 3 spotkania – to 60 godzin, podczas których dzielimy się tym, w co wierzymy i czego doświadczyliśmy.

A teraz już kwiecień nowego roku. W tym roku otrzymaliśmy misję kanoniczną od biskupa na 3 lata posługi.

Dużo dają mi słowa zaprzyjaźnionego księdza, który w odpowiedzi na moją uwagę, że to trudne non stop mówić o tym samym powiedział, że wprawdzie mówi się o tym samym, ale nie tak samo i za każdym razem do innego człowieka – a to jest ożywcze.

Poza tym nie da się ukryć, że działa tu także boskość Słowa. Za każdym razem wejście na grunt Pisma Świętego sprawia, że i na treść, i na słowa patrzy się inaczej, dostrzega się za którymś razem więcej, głębiej, wielobarwniej.

Myślę, że to dobra droga, którą wskazał mi Pan: mówić podczas pełnienia posługi, poza tym wejść w milczenie. Milczenie jest niezbędne, by Słowo i słowa przemyśleć, przemodlić, „przetrawić”. Milczenie pomaga usłyszeć. Również samego siebie.

„Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył?” - coraz częściej pytam Pana tymi właśnie słowami psalmu 116, bo prowadzi mnie w sposób zadziwiający i wprawiający w szczery zachwyt i zdumienie :)

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 04.05.2024

Ostatnio dodane