małżeństwo

Dar życia

dodane 12:19

Magazyn Familia 3/2011

Wanda Półtawska

Środki przekazu wulgaryzują ludzkie działania rodzicielskie: robią z aktu małżeńskiego sensację i ekscytują wyobraźnię dzieci obrazkami, z których żaden nie może pokazać prawdy. Bo wielkiej prawdy o zjednoczeniu kochających się osób nie da się przekazać.

 

„Mamo, gdzie ja byłam, jak mnie jeszcze nie było na świecie?” – spytała czteroletnia dziewczynka, a inne, jeszcze bardziej ambarasujące pytania postawiła swojej matce, gdy urodziła jej się siostrzyczka: „Jak ty urodziłaś dzidziusia? Była tam dziurka? Bolało cię?”.

Dzieci pytają i rodzice dają różne odpowiedzi. Jest moda na „wychowanie seksualne” i na informowanie. Dzieci oglądają obrazki, mają lekcje w szkole i dowiadują się mnóstwo na ten temat z telewizji. Wszystkie te informacje nie są do końca prawdziwe i rodzice, ci „porządni” i dbający o dzieci, szukają porady: kto, kiedy i co ma mówić tym maluchom.

I czy w ogóle mówić?

Pokoik z klimatyzacją

Gdy nieraz słyszę, co mówią w telewizji ludzie, nawet z tytułami naukowymi, myślę sobie, że grzech milczenia na te tematy na pewno byłby bezpieczniejszy niż grzech głupiego lub, co gorsza, demoralizującego gadania.

Informacja o tym, jak człowiek przychodzi na świat, dotyka najgłębszych tajemnic miłości. Słowo „tajemnica” nie jest tu błędem, lecz prawdą, bo choć sfotografowano dziecko i pokazano rozwój maleństwa na każdym etapie, to przecież sam dziwny moment, gdy w głębi ukrytego łona kobiety zachodzi cud poczęcia nowego życia, zawsze zostanie tajemnicą, wiadomą jedynie Bogu. I tylko uszanowanie tajemnicy jest prawidłową informacją. Nikt nie wie, kiedy i dlaczego powstaje nowy człowiek, choć wiadomo, kto i jak ma się do tego przyczynić.

Jedna tylko odpowiedź na to pytanie jest prawdziwa: „Dostaliśmy ciebie w darze od Pana Boga, my, twoi rodzice. Dostaliśmy dar, skarb, ciebie, nasze kochane dziecko!”.

I ważne jest słowo: „my” – „my oboje” – i słowo: „dar”. To „my” ułatwia potem wyjaśnienie roli ojca. Niekiedy matki mówią: „Ja cię urodziłam”, co… nie jest pełną prawdą, bo właściwie to nie matka rodzi, ale… z matki rodzi się dziecko – samo, dzięki mechanizmom, którymi nie matka steruje.

Nowy człowiek rodzi się siłami natury. Dar życia Pan Bóg złożył w łono matki i tam, jak w gościnnym pokoiku z klimatyzacją, każdy z nas przebywał 9 kalendarzowych miesięcy. Bezpiecznie – to trzeba podkreślić, że matka sobą zabezpiecza los dziecka: karmi je i ochrania. Tam, w niej, dziecku nic nie grozi – jeśli ona je przyjmie!

Depozyt z nieba

Gdy słucham wypowiedzi dzieci i młodzieży lub czytam, co dorośli im przekazują, to czasem jestem przerażona i ostatecznie myślę, że… naiwna bajka o bocianie niosła więcej prawdziwych informacji niż dzisiejsze uczone dysertacje o tym, kiedy zaczyna się człowiek, kto ma prawo do życia, a kto nie, i jak się go pozbyć!

Bo co tak naprawdę mówiła bajka o bocianie? Że przyniesie dziecko: braciszka albo siostrzyczkę, nie żaden konglomerat komórek ani embrion, ale zwyczajnie: dziecko – nam, rodzinie! Niektóre bardziej realistyczne nianie otwierały okno, żeby bocian mógł wlecieć!

Cóż to znaczyło? No to, że po prostu oczekujemy, przyjmujemy to dziecko, nie pytając, jakie będzie: zdrowe czy nie. Rodzina otwierała się na każde dziecko, bez wyjątku; nie było mowy o tym, że to przyniesione dziecko można by zabić! Bocian przyniósł – i koniec. Co przyniósł, to przyniósł, i rodzina je przyjmowała! Co więcej, przynosił on, ptak, a nie rodzice; oni jakby się usuwali – to nie oni są sprawcami. Gdzież znaleźć głębszą prawdę o rodzicielstwie? Przecież to nie rodzice dają życie – oni je tylko przekazują, bo sami nie mają mocy dawania życia. Są tylko narzędziami i ich rola jest jednoznaczna: przyjąć to dziecko!

Na dodatek bocian przylatuje z góry, przynosi dar dla rodziców, dla całej rodziny – prosto z nieba, to znaczy, zwyczajnie, od Pana Boga! I taką prawdę trzeba dzieciom przekazywać: że każdy człowiek, bez wyjątku, jest stworzony przez Boga i jest darem Boga dla rodziców – darem, danym w depozyt na jakiś czas, żeby go wychowali, wykarmili, zabezpieczyli. Rodzice zostali wybrani – Pan Bóg dla nich wybrał tę chwilę!

Ale żeby taką prawdę przekazać, rodzice muszą sami być pewni, muszą w to wierzyć – w swoje pochodzenie od Boga. Gdy w to wierzą, potrafią to wytłumaczyć swoim dzieciom.

Zbliżają się jak nikt

Kiedyś Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział znamienne zdanie: „Nie każda nauka jest prawdziwa i nie każda prawda jest naukowa”. Prawda o pochodzeniu człowieka nie jest prawdą naukową: nie trzeba kończyć uniwersytetu, żeby ją poznać i zrozumieć.

To jest prawda życiowa, dostępna każdemu człowiekowi obdarzonemu zdrowym rozsądkiem i poczuciem sprawiedliwości. Każdy normalny człowiek rozumie wartość życia i zdrowym rozsądkiem przyjmuje prawdę: że to, co przez człowieka przychodzi na świat, jest ludzkim dzieckiem w sposób tak oczywisty, że tego nie trzeba udowadniać. I tę prawdę należy w sposób jasny dzieciom przekazać.

Więcej problemów niesie ze sobą pytanie o to, jaka jest tu rola rodziców.

W którejś z książeczek przeznaczonych dla dzieci znalazłam propozycję dla rodziców, która wydała mi się godna uwagi. Zachęcała ojca, aby na spacerze z synkiem, gdy będą szli lasem i  podziwiali piękno przyrody, powiedział dziecku:

„Jaki piękny świat Bóg stworzył dla człowieka. Dał mu tyle darów, a największym darem jest człowiek, jesteś ty, nasz synek!” – i niezależnie od tego, czy dziecko zapyta, jak to było, czy nie postawi pytania wprost, ojciec wyjaśnia, że to jest tak, że ludzie ze sobą obcują, spotykają się, coś razem robią:

„Gdy spotkasz kolegę, to witasz go: «Cześć!» lub pytasz: «Jak się masz?». Gdy przyjeżdża gość do domu, podajesz mu rękę. Ale gdy gościem jest ciocia, którą kochasz, to całujesz ciocię i ona ciebie, a mama na dobranoc całuje ciebie i otula kołderką, bo cię kocha. Im bliższy kontakt, tym głębsze jest spotkanie człowieka z człowiekiem i większa bliskość, także cielesna, bo człowiek zawsze jest ciałem, a rodzice, mąż i żona, tak bardzo się kochają, że zbliżają się jak nikt. Tego nie da się wyobrazić, jak jednoczą się z miłości, bo jedno chce wszystko dać drugiemu – i to się nazywa spotkanie małżeńskie. I Pan Bóg takie spotkanie nieraz błogosławi i tym ludziom daje dziecko – jako dar największy”.

Tylko że… aby tak powiedzieć, trzeba, żeby to była prawda i żeby akt małżeński na pewno wyrażał prawdziwą miłość i… świętość! 

Autorka jest członkiem Papieskiej Rady do Spraw Rodziny oraz Papieskiej Akademii „Pro Vita”. Żona, matka czterech córek.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 05.11.2024

Ostatnio dodane