Odpowiedź
dodane 2011-03-07 13:34
Możemy przychodzić na rekolekcje po to, by tutaj coś przeżywać, by sycić się nastrojem, a nie na rozmowę z Bogiem. Aby pokonać te przeszkody, aby uniknąć tych nieporozumień, trzeba wyszukać w sobie, dla siebie, jakieś kryterium zmiany. Trzeba, żeby to kryterium zmiany było konkretne i było banalne. Nic lepiej nie świadczy o nas, jak niepozamiatany pokój, jak nieumyty garnek, jak list, na który od tygodni nie odpowiedzieliśmy.
To są banały, ale życie składa się z banałów. I te banały bardziej świadczą o tym, kim jesteśmy, niżeli to, że dzisiaj znaleźliśmy się na rekolekcjach. Poza tym największe dzieła zaczynały się zawsze od banałów. Genialne książki zaczynały się od zamaczania pióra w kałamarzu. Nie trzeba nam szukać woli Boga zbyt wysoko. Szukajmy jej w naszym najbardziej banalnym, prozaicznym obowiązku.
I im bardziej podstawowy to obowiązek, tym bardziej „podstawowo” obecny tam będzie Bóg. Tak więc trzeba znaleźć kryterium prozaiczne, zwykłe, banalne: jakiś nieumyty garnek, jakiś kurz na oknie, list, na który się nie odpowiedziało... Na samym początku rekolekcji znajdźmy dla siebie takie konkretne kryterium zmiany. Zastanówmy się, co takiego w życiu najbardziej się narzuca. Nie szukajmy głęboko, nie dzielmy włosa na czworo. Jakiś konkretny banał... Wszystko inne jest mniej ważne, jest dodatkiem.
ks. Józef Tischner
- decyzja; z reguły o nią wszystko się rozbija. I o wytrwanie w tej decyzji...