Rozmawianie
dodane 2011-01-14 13:24
Ks. Adam Boniecki: A jak widzisz przyszłość „Tygodnika”?
Piotr Mucharski: Łatwo nie będzie, choćby z powodu – oględnie mówiąc – niejasnej przyszłości mediów papierowych. Nie wiemy, co i w jakiej formie ocaleje. Ale przede wszystkim mam przykre wrażenie, że żyjemy w kraju podzielonym na wrogie plemiona – medialne, polityczne, religijne...
Jeśli ktoś jest zwolennikiem prawdziwej debaty – sporu, ucierania się oglądów i poglądów, może w dzisiejszej Polsce umrzeć z nudów. Przecież dookoła są niemal wyłącznie – mniej lub bardziej inteligentne – oblężone twierdze. A właściwie grajdoły, bo jak się bez końca mieli własną rację, choćby i najsłuszniejszą, nie poddając jej krytycznemu osądowi, to w końcu zdycha w nas ciekawość świata. Pamiętam takie zdanie Tischnera z początku lat 90., kiedy skonstatował, że najbardziej w polskiej prasie brak mu bezinteresownej pasji poznawczej, za to w nadmiarze występuje pasja potwierdzania własnej „słuszności”, i nawet do swojego „Tygodnika” miał o to żal. Wtedy wydawało mi się, że to nieco pięknoduchowska uwaga ciekawskiego filozofa. Ale się nie mylił.
Niedawno prowadziłem rozmowę z redaktorami naczelnymi największych polskich mediów i dowiedziałem się od nich, że odbiorców najmniej interesują poglądy odmienne od tych, które wyznacza linia pisma. Czyli po prostu: nie życzą sobie wymiany myśli. Jak inżynier Mamoń z „Rejsu”: najbardziej lubią te piosenki, które już znają, najlepiej z refrenem, który opiewa ich plemienną tożsamość. Czytałeś kiedyś tekst w naszej prasie, który by rzetelnie streszczał poglądy adwersarza? Przecież to są wyłącznie polemiki z karykaturami cudzych poglądów. Politycy nie mają na to monopolu. Kicz, nuda i stagnacja – takie pozostaje wrażenie.
Więc marzy mi się miejsce, które zakłada wymianę myśli i nie czuje się oblężone przez ciemne siły. „Tygodnik” przecież zawsze czerpał siłę z istnienia na granicy różnych światów. I mam silne poczucie, że tego chcą od nas czytelnicy.
Kiedy dopuściliśmy do głosu ludzi z innego obozu, nie łupiąc ich od razu siekierą, to słyszeliśmy zarzut zdrady. Ale czy można ustąpić? Dostajemy lanie za teksty polityczne, kulturalne i kościelne. Są jednak – potwierdzam – na szczęście czytelnicy, którzy z ulgą patrzą na spór, bo są – najzwyczajniej – ciekawi świata za płotem...
Są jednak granice. Wszystkich tu nie wpuścimy.
A gdzieżby... Mnie chodzi tylko o to, żeby żywe myśli wystawiać na próbę, nie dać im skonać od poczucia słuszności...