Ojciec przy stworzeniu

dodane 09:43

Skończyła się prostota rajskiego życia i człowiek znalazł się w pewnego rodzaju tunelu, gdzie zabrano mu światło i widoki. Rezygnacja z tego ma tak mocno karny charakter, iż człowiek już nie rozumie przedsięwzięć Ojca i nie może okazać Jemu całkowitego zaufania. Zawaliła mu się postawa wiary: owszem – z jego winy, ale oślepił go stan winowajcy. Teraz musi szukać tego, co już posiadał; ale to, co posiadał, było pewnością istnienia w Bogu, było dziecięcą relacją z Ojcem, było głęboką wiedzą o tym, że od Boga może przyjść do niego tylko to, co dobre. Teraz tego wszystkiego może jedynie poszukiwać – jak ten, który nie zna drogi, jak obciążony bagażem czasu i przeszłości, podczas gdy przedtem jego przeszłość była zarazem teraźniejszością. W teraźniejszości Boga nie tracił nic ze swoich przeszłych dni: to były dni, które swoją jasnością i przejrzystością umacniały tylko czyste relacje do obecnego Boga. Dziś odjęto człowiekowi przeszłość, a strata ta jest dla niego męką. Tkwi on pośrodku otwartego pytania, jakie stawia Bogu, nie będąc wcale pewnym, że je naprawdę stawia; to pytanie żyje w nim, ale czuje on jego żywotność tylko wtedy, gdy go dręczy; człowiek sam sobie staje w poprzek drogi.

Ale Ojciec mimo wszystko jest na miejscu i musi patrzeć, jak jego dziecko się męczy i oddala od Niego. Jednak dlatego, że jest właśnie Ojcem, nie może wkroczyć tak bez wahania. Musi ludziom pozostawić drogę dojrzałego doświadczenia, którą bezwiednie wybrali. W ich optyce wyczerpuje się Jego ojcostwo w tym, iż ogląda całą ludzkość, w pewnym sensie przejmując rolę Ducha Świętego jako świadka. Ale naprawdę to On – właśnie w tym czasie, gdy swoje zaangażowanie ogranicza do wąskiej historii narodu wybranego – przygotowuje się do zesłania Syna i Ducha. Pozostałej części ludzkości pozostawia wówczas fałszywej dojrzałości, obciążonej emancypacją grzechu i jego skutków. Owe skutki rozprzestrzeniają się na wszystko, co stanowi życie człowieka, jego relacje do Boga, do bliźniego i do pozostałych stworzeń.

Dialog człowieka z Bogiem przyjął teraz formę modlitwy. To już nie jest jakieś oczywiste przychodzenie do Boga, jakiś bieg co dopiero powstałego stworzenia w ramiona swego Stwórcy; jest to raczej jakieś przemyślane, trudne, łamliwe słowo grzesznika skierowane do swego sędziego. A jednak Bóg – nawet sądząc – pozostaje Ojcem. To tylko oskarżony grzesznik nie potrafi już przejrzeć myśli sędziego; jego wina skraca mu wzrok i odwraca w inną stronę; człowiek chciałby też zaprowadzić inny porządek niż ten, który stworzył Bóg. Najchętniej uwolniłby się z obecnych relacji, aby gdzieś na nowym miejscu zadzierzgnąć z Bogiem świeże – przez niego samego wymyślone – więzy. Ale de facto przywiązany jest mocno do swej starej drogi i coraz bardziej upada, a jego życie zatacza wciąż jakieś zbyteczne zakręty i daremne manowce. Gdyby człowiek cierpliwie pozostał na drodze kary, to pokuta byłaby i skrócona, i przemieniona. A tak, kiedy on dalej grzeszy, kiedy wymyśla wciąż coś nowego, co krzyżuje Boże plany, czyni ciągle swoją drogę coraz dłuższą i nieprzejrzaną. A jeśli teraz Ojciec ogłosi nowe prawa, jeżeli podniesie swój głos i będzie napominał i karał, to nieporozumienia jeszcze się bardziej spotęgują, ponieważ grzesznik nie chce tego wszystkiego i nie potrafi się utrzymać na drodze utorowanej przez Boga.

 

Adrienne von Speyr "Oblicze Ojca"

nd pn wt śr cz pt sb

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

1

Dzisiaj: 24.02.2025

Ostatnio dodane