Wieczne nieprzygotowanie
dodane 2010-12-27 11:57
Ale chyba istotniejszym aspektem całej sprawy jest radykalna wyjątkowość dziejów Zbawienia. Wcielenie łamie porządek świata, Wcielenie wprowadza w świat tajemnicę, którą można ujmować tylko antynomiami: Bóg-człowiek, moc truchleje, ogień krzepnie, blask ciemnieje. W Betlejem wydarzyło się coś, co mimo wspaniałości dogmatu chalcedońskiego nieskończenie przerasta nasze myślenie, naszą możliwość pojmowania. Co to znaczy, że Bóg stał się człowiekiem, że Jezus z Nazaretu był w pełni i Bogiem, i człowiekiem?
Funkcją rytuału jest oswojenie świata. Dzięki obrzędom świat natury staje się do pewnego stopnia zrozumiały, a człowiek jakoś potrafi nad nim zapanować. Wcielenie natomiast przekracza porządek natury. I Wcielenie, i celebrowane w Wielkanoc Zmartwychwstanie to te szczególne wydarzenia, których znaczenia nie da się ani sprowadzić do praw świata natury, ani oswoić rytuałem.
Słynny 119 fragment z Heraklita w interpretacji Heideggera brzmi: miejscem zamieszkiwania jest dla człowieka przestrzeń otwarta na uobecnienie się Boga (Tego, którego oswoić nie można). Ten paradoks – to, co oswojone, jest jednocześnie tym, co jest otwarte na coś, czego oswoić się nie da – chyba dobrze pokazuje nasze kłopoty z rytuałem. Betlejemska szopka pozostaje na obrzeżach wieczerzy wigilijnej, podobnie jak narodziny Jezusa dokonały się na obrzeżach miasta Betlejem. Wcielenie zastaje nas niegotowymi. Niegotowa była Maria w chwili Zwiastowania, niegotowy był Józef, kiedy dowiedział się o tej sprawie. Niegotowe było Betlejem, niegotowi byli pasterze. W gruncie rzeczy zasiadający do wigilijnej wieczerzy Polacy, wierzący i oczekujący na Wcielenie, powtarzają w swoim rycie ten właśnie mityczny scenariusz: bycia niegotowymi wobec tajemnicy. Mimo dwóch tysiącleci chrześcijaństwa, mimo dobrej woli i osobistych przygotowań, ryt wigilijny jest uobecnieniem tej samej prawdy – nieprzygotowania człowieka wobec Tajemnicy. Siedząc więc przy świątecznym stole, jesteśmy i zaskoczonym Józefem, i śpiącymi pasterzami, ale też Piotrem, Janem i Jakubem bezradnymi wobec tajemnicy na górze Tabor, i tymi samymi zaspanymi apostołami w Ogrodzie Oliwnym. I w tym najgłębszym sensie rytuał wigilijny mówi nam coś prawdziwego o nas. Otwiera nas na tę prawdę o człowieku, choć zapewne wolelibyśmy, by otwierał nas na prawdę o Bogu.
A może przy wigilijnym stole dokonuje się coś jeszcze? Może należałoby powtórzyć – znowu za Heideggerem – inne słowa Heraklita, które filozof z Efezu wypowiedział do zaskoczonych podróżnych, siedząc przy chlebowym piecu. Przybywający do niego goście spodziewali się zastać wielkiego myśliciela dostojnie skupionego na tym, co najważniejsze. A zastali zmarzniętego, owiniętego w derkę człowieka, trywialnie grzejącego się przy piecu. I tym, którzy się spodziewali nie wiadomo czego, mądry Heraklit opowiedział: „Tu też są bogowie”.