Lubię to
dodane 2010-12-13 21:19
W piątek jedna myśl, trzy telefony - i krótka wycieczka zorganizowana :-)
Pierwszy owoc - rozmowa i strach, że aż tak pomyliłam się w ocenie człowieka
Drugi owoc - rozmowy, rozmowy
Trzeci owoc - rozmowa i pokój serca. Utwierdzenie się w przekonaniu, że jednak trzeba wierzyć w dobro, które się dostrzega, nawet gdy ktoś ważny to dobro kwestionuje - może nie zawsze mam rację i nie zawsze widzę wyraźnie i jasno, ale akurat w tej sprawie mam trzymać się swojego zaufania temu człowiekowi i prawdzie, jaką zawsze od niego dostawałam. Szczerość była (jest?) podstawą tej relacji i to jest aksjomat na następny czas - który jednak może przynieść rozmaite rozwiązania. Z tym jednak, że teraz nic nie wiem, muszę więc się pogodzić z własną niewiedzą i bezradnością wobec ludzkiego "nie" i uczyć się pokornego, cierpliwego czekania. Czasem tak jest, że ktoś kogoś w wędrowaniu zaczął wyprzedzać. Wówczas trzeba się zatrzymać albo cierpliwie dreptać za, licząc jedynie na to, że jeśli z Boga to jest, to ludzie tego nie zniszczą. Ja sama też tego nie zniszczę ;-)
Czwarty owoc - plany na przyszłość - przerażające, zmieniające rzeczywistość w ogromnym stopniu, ale najpierw wymagające wielkiego trudu i pracy. Trzeba je rozeznać z zaufaniem, że nawet jeśli podczas rozeznawania się pomylę, to Bóg z mojego błędu też dobro wyprowadzi. Muszę też pamiętać, że rozeznając mogę jednak dojść do wniosku, że to zupełnie nie ta droga. Wtedy - mimo marzeń - trzeba będzie z tych planów zrezygnować. Sama nie wiem, co będzie trudniejsze :-)
Piąty owoc - dalsze wzrastanie w przyjaźni. Boże! Dziękuję Ci za drugiego człowieka! Bardzo dziękuję :-) Za ludzi, którzy są :-)
Szósty owoc - płyta Stinga "In of a winter's night..."
A w ogóle, to ciekawa jestem tych owoców, które dopiero dojrzeją :-)
Konkluzja z ostatnich dni: dobrze jest słuchać natchnień, przebłysków, zwłaszcza potwierdzonych przez męża :-) i najlepsze, co mogę dać samej sobie, to ufać w dobroć drugiego człowieka, nawet gdy czuję się "skrzywdzona". Odczucia często są wyrazem mojego urażonego "ja" i dlatego wiodą na manowce. Dobrze jest za nimi nie iść; przynajmniej w momencie, gdy się pojawią. Jesli jednak zaczynają się utrwalać, to wtedy trzeba porozmawiać - i z wiarą przyjąć czyjeś słowa. A Bóg dopełni reszty :-)
A Sting, jak zawsze, śpiewa świetnie :-D