Uncategorized
Przysłowia mądrością narodu
dodane 2010-08-06 12:53
„Gość w dom, Bóg w dom”
To bardzo prawdziwe słowa, ale chyba mało kto miał okazję zastanawiać się nad nimi tak, jak ja w ostatnich miesiącach.
Wszystko pięknie i z gościem, i z Bogiem, gdy jestem wypoczęta, radosna, gdy nikt nie chce i nie oczekuje ode mnie niczego trudnego. Problemy i z człowiekiem, i z Bogiem pojawiają się wtedy, gdy ta obecność w czymś mi przeszkadza, uwiera, gdy zmusza mnie do większego wysiłku, do rezygnacji z komfortu, nawet minimalnego. A gdy czasami wiąże się z definitywną zmianą w sposobie życia, ojj, wtedy trzeba uważać ;-)
Zasadą jest, by gość nie był za długo – Bóg również. To męczące i wymagające.
Ważne, by za wiele nie wymagał – Bóg również. Przecież nie ma takiego prawa – powinien raczej cieszyć się z tego, co łaskawie przygotowałam i co łaskawie chcę ofiarować.
Człowiek niech nie zapomni być wdzięcznym – Bóg również. Wystarczy, jak będzie się trochę sumitował, że przeszkadza – mogę wtedy łaskawie odpowiedzieć, że nie szkodzi, że się myli, albo inne gładkie zdanie, które wprawdzie nie będzie kłamstwem (bo tak naprawdę nie przeszkadza „zbytnio”), ale nie będzie zawierało też w sobie tych wszystkich chwil, w których czułam się znużona, zmęczona i niechętna.
Oczywiście, na wizytę przygotuję się pracowicie (czasem w niezbyt wielkim wymiarze są te przygotowania, gdyż znając bliżej jakiegoś gościa wiem już, że nie przeszkodzą mu nie umyte okna), ale gdzieś w tle jest myśl, by za wiele tej pracowitości ode mnie nie wymagano, by nie trwała ona zbyt długo.
Dlatego kocham gości, kocham ludzi, uważam, że bycie we wspólnocie najszybciej i najlepiej ukaże mi prawdę o mnie samej i najmocniej wyciągnie ze mnie na wierzch to wszystko, co pracowicie zakopuję pod powierzchnią.
Ostatni czas tak bardzo mi to pokazuje, że kolejne „rewelacje” o mnie samej coraz łatwiej mi przyjmować. To łaska. Wiem. To jest to ogromne błogosławieństwo, które wiąże się z wizytą gościa, z wizytą Boga w moim domu. Naprawdę, jak pisał Paweł, przyjmując człowieka nawet nie zdajemy sobie sprawy, ze w gościnie jest u nas Bóg – i dzieją się cuda...
Cieszę się, że przyjechałeś do nas w osobie A. Czasem jeden człowiek wywoła – jak katalizator – niesamowity splot reakcji wszelakich z innymi ludźmi. Jak kamień rzucony w wodzie: kręgi rozchodzą się i rozchodzą, zachodzą na jeszcze inne, tworzą się nowe.
Niesamowite.
I dziękuję za dobre słowo G., za jego czas na wieczorne Polaków rozmowy o wszystkim i o niczym, za spokój i cierpliwość M. i jego stała niestrudzoną obecność, za pomoc P. i rozmowę wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowałam, za naukę, której nigdy za wiele, za pokój serca, który jest we mnie.
I dziękuję za to, że w tych okolicznościach nie ja będę decydowała :D Choć nie wiem, czy będę umiała przyjąć każdą decyzję :D