Uncategorized
Samotność i osamotnienie
dodane 2009-10-14 16:42
Presja społeczna a samotność. Józef Rurawski
Postawmy więc pytanie nieco naiwne, ale jakże przecież ważne: kto właściwie określa naszą samotność? I co właściwie określa? Stan, sytuację czy uczucie? My sami czy społeczność, w jakiej żyjemy? I co zależy od jednostki, czującej się samotnie lub znajdującej się w sytuacji samotności, a co od społeczeństwa, społeczności, grupy formalnej lub nieformalnej, w jakiej żyjemy? Takich pytań można by stawiać więcej. Aby jednak na nie odpowiedzieć, musimy zacząć od pewnych truizmów.
Od zarania swych dziejów człowiek działał, zmieniał rzeczywistość, która go otaczała. Był to wynik obserwacji rzeczywistości i konieczność podporządkowania jej sobie. Był to więc wynik myślenia i działania w konsekwencji myślenia. Ale zmieniając rzeczywistość, w jakiej żyje, człowiek zmienia także i siebie samego. Obserwując rzeczywistość, człowiek obserwuje także i sam siebie. Istniejemy więc zawsze w sposób niejako podwójny: jako część rzeczywistości poddającej się zmianom oraz jako podmiot poznający tę rzeczywistość i samego siebie w procesie owych nieustannych przemian. Odczuwamy więc jednocześnie własną tożsamość, indywidualność oraz inność i zmienność.
W dodatku, co oczywiste, żyjemy zawsze w jakimś społeczeństwie, w jakiejś grupie, w jakiejś społeczności. Jesteśmy jej większą lub mniejszą, ważną lub mniej ważną cząstką. Na naszą świadomość o sobie nakładają się oceny innych ludzi współżyjących z nami i obserwujących nas. Z ich sądami musimy się liczyć, musimy je uwzględniać nie tylko w tym, co robimy, ale też i w refleksjach o samych sobie.
Bardzo często, jeśli nie zawsze, przeżywamy stany swoistych rozszczepień naszej osobowości, wynikających z konfliktów między naszymi „rolami”, między byciem dla siebie, dla innych i wobec innych.
Człowiek żyje więc rozpięty między swoją własną świadomością o sobie, swoich ułomnościach i brakach (ale i o zaletach), świadomością innych o nim i wreszcie pragnieniem bycia kimś innym niż jest, ładniejszym, mądrzejszym, lepszym, bardziej docenianym itd.
„Życie w odosobnieniu” - a więc ucieczka przed sądem o nas.
„Przywyknąć do samotności” - a więc wybór sytuacji: jest się, jakim się wierzy, że jesteśmy.
„Szukać samotności” - w gruncie rzeczy odpowiada określeniu: „jakim chciałbym być”.
A społecznie? „Życie w odosobnieniu” - bardziej dla siebie niż dla innych i wobec innych.
Wydaje się więc, że jednym z głównych społecznych źródeł samotności, jako sytuacji, stanu i przeżyć, jest rozbieżność między wymaganiami stawianymi nam przez role społeczne a naszymi sądami o samych sobie.
To jeszcze nie niechęć do ludzi lub do samego siebie. To dopiero rozbieżność między mną społecznym a mną indywidualnym. Ale społeczność, społeczeństwo, grupa mają nad nami zawsze przewagę: liczebną, obyczajową, obowiązkową, prawną itd.
I jak bezbronni w gruncie rzeczy jesteśmy przeciw pomówieniom, plotkom i wścibstwu! One to w znacznym stopniu są źródłem nie tylko uczucia samotności, ale też często i stanu, i sytuacji.
Ale każdy z nas przecież szukał samotności w różnych sytuacjach swego życia. Wszyscy wiemy, że towarzystwo ludzi, nawet przyjaznych i przychylnych, stałe towarzystwo, męczy i nuży.
Mamy zresztą pełną świadomość, że ów stan wybranej samotności możemy w każdej chwili przerwać, możemy powrócić do ludzi, do środowiska, do grupy społecznej.
Czy w ogóle można nie być samotnym? (… ) Przecież i tak, nawet gdy otoczeni jesteśmy życzliwością rodziny, przyjaciół, gdy stykamy się z dowodami miłości, to najtrudniejsze nasze sprawy przeżywać musimy sami. Cierpienia ciężkiej choroby, uczucie doznanej krzywdy i niesprawiedliwości, wszystko to i tak musimy przeżyć sami. Oczywiście, obecność ludzi bliskich, kochających, przyjaznych, może te stany i sytuacje złagodzić, i jest to bardzo ważne, ale tylko złagodzić.
Pisał niegdyś zapomniany poeta i dramaturg II połowy XIX wieku, Józef Narzymski:
Sam, sam jeden. Czy wiesz ty, co ten wyraz znaczy?
Ile on bólu kryje – zwątpienia – rozpaczy?
Kiedy nikt nas nie żegna i nikt nas nie wita,
Nikt się za nas nie modli – nie tęskni – nie pyta,
I żadne dla nas serce nie drży i nie bije,
I gdy nie ma istoty, co kocha i żyje
W nas i dla nas!
(Niekomiczna komedia)
Wydaje mi się, że jedyną drogą przełamania stanu, sytuacji i uczucia samotności jest właśnie refleksja. Zrozumienie własnej sytuacji, dociekanie jej przyczyn. I zrozumienie także sprawy bardzo istotnej: oto wybór zawsze w znacznym stopniu zależy od jednostki. Jakże często mamy do czynienia z sytuacją samotności pozornej, z rezygnacji wobec trudności.
Uczucie samotności bowiem nie może, nie powinno, prowadzić do rezygnacji z aktywności i działań społecznych. Choćby na drobną skalę, choćby w najmniejszych rozmiarach.
Nigdy bowiem nie jest tak, że nie znajdziemy innych, bardziej samotnych, a może po prostu potrzebujących naszej życzliwości i pomocy.
Definicja słownikowa: „samotny – znajdujący się w określonej sytuacji, w określonym czasie zupełnie sam.” (… ) Określona sytuacja i czas mijają. Mamy więc szansę przełamania samotności. Musimy tę szansę wykorzystać, pomóc jej.