O szkole
dodane 2018-06-07 19:57
Dzieci dużo...
Szkoła jest oddalona od naszego domu 25 minut drogi pieszo. Aby się tam dostać wystarczy wyjść do głównej drogi i iść cały czas prosto. Składa się z 5 parterowych budynków i boiska.
W poniedziałek byliśmy tam pierwszy raz. Wszystkie dzieci ubrane są w zielone mundurki. Każdy dzień rozpoczynają apelem. Stoją wówczas w szeregach, śpewają, odpowiadają powitaniem dyrektorce. Wygląda to jak musztra małego wojska. Gdy przybyliśmy tam po raz pierwszy zostaliśmy im przedstawieni jako "Madame Maria" i "Mister Piter" i musieli powtórzyć nasze imiona. Potem zaśpiewali nam piosenkę: "Welcome welcome how do you do. Happy to see you, happy to meet you. Welcome welcome how do you do". Po apelu wszystkie klasy kolejno robią wymarsz do swoich sal w rytm bębnów, na których grają wyznaczeni uczniowie. Ci, którzy nie idą- maszerują w miejscu czekając na sygnał. Całość robi niesamowite wrażenie. Ważne jest, że ta musztra wcale nie sprawia, że dzieci są smutne, czy sztywne. Dla nich to coś zupełnie naturalnego. Z resztą przez cały czas popatrywały na nas. Jak widać byliśmy atrakcją dnia. Po tym całym wymarszu raz jeszcze zostaliśmy przedstawieni tym klasom, w których mamy prowadzić zajęcia. Za każdym razem witano nas "Good morning teachers" i wspomnianą wyżej piosenką.
Teraz trochę o klasach. Generalnie każda z nich ma swojego wychowawcę, który prowadzi wszystkie zajęcia oprócz francuskiego i informatyki. Asystują im praktykanci. Klasy liczą średnio 35 osób obu płci i ze względu na brak mebli i ograniczone miejsce dzieci siedzą czasem we troje, a nawet w czwórkę w jednej ławce. Stan tych ławek pozostawia wiele do życzenia co widać na zdjęciach.
Nie każda sala z resztą w ogóle ma ławki.
Uczniowie nie zawsze są w podobnym wieku, bo niektórzy zaczęli naukę znacznie później. Plan dnia obejmuje dwugodzinny blok zajęć, przerwę 30 minutową, dalej kolejny blok 1,5 godziny, przerwę 15 minutową i ostatnią godzinę zajęć. Dzień nauki kończy się o 13:30. Belfrzy sami decydują kiedy np kończy się matematyka, a zaczyna angielski.
Ku naszemu zaskoczeniu tutejsi nauczyciele myśleli, że od razu zaczniemy prowadzić zajęcia. Udało się nam to jednak trochę odwlec, choć Piotrek jest już po pierwszej prowadzonej przez siebie lekcji.
O szkole będziemy jeszcze pisać.
Pozdrawiamy wszystkich uczestników saboty misyjnej w Lublinie.
PS: naprawiliśmy błąd ze zdjęciem w poprzednim wpisie