Kościół
Formacyjne zadania mediów katolickich
dodane 2015-07-08 21:41
Wypowiedź ks. abpa Wacława Depo wywołała dyskusję o roli mediów kościelnych. Przy jej okazji przypomniałem sobie referat, jaki przed siedmiu laty wygłosiłem dla internautów, skupionych wokół portalu wiara.pl. Patrząc z perspektywy czasu tekst nie stracił nic ze swej aktualności. Dlatego postanowiłem go upublicznić jako przyczynek do dyskusji.
Formacyjne zadania mediów w świetle listów apostolskich Jana Pawła II: „Vicesimus quintus annus” i „Spiritus et sponsa”
Na początku chciałem zaznaczyć, że nie jestem specjalistą od mediów. Również nie uważam, że należę do tzw. autorytetów, chcących ogłaszać całemu światu swoje przesłania. Po prostu pewnego dnia, po ludzku przez przypadek, Pan Bóg postawił na mojej drodze rzeczywistość, której na imię Wiara.pl. To, co powiem za chwilę nie będzie ani naukową wiedzą, ani dyskusją ze współczesnymi mediami. Nie będzie to również ujęcie całościowe, podejmujące wszystkie aspekty formacji przez media. Te spostrzeżenia, jakimi za chwilę podzielę się są owocem kilku lat pracy i doświadczeń w tym medium, jakim jest nasz portal.
Specjalista od mediów, patrząc na tytuł prelekcji, będzie się zastanawiał, dlaczego refleksja ma być oparta na dokumentach, które zajmują się zagadnieniem recepcji odnowy liturgii po Soborze Watykańskim II. Rzeczywiście, środkami przekazu zajmował się soborowy dekret „Inter mirifica”, a po nim pojawiły się dwie instrukcje: „Communio et progressio” i Aetatis novae”. W międzyczasie papieże zabierali na ten temat głos w corocznych orędziach na Dzień Środków Społecznego przekazu. Nie jest zamiarem autora dystansowanie się od tych wypowiedzi. Chodzi raczej o pewne uzupełnienie, mające uzasadnienie przede wszystkim w historii spotkań internautów w gmachu Gościa Niedzielnego.
Przed pięciu laty, w tej samej sali, zebrali się uczestnicy pierwszego zlotu internautów. Dziś moglibyśmy powiedzieć ludzie pierwszej Wiary, czyli ci, którzy związali się w jakiś sposób z ówczesnym serwisem, istniejącym jeszcze na portalu Hoga.pl. Był to nie tylko czas nawiązywania pierwszych znajomości i przyjaźni, ale przede wszystkim gorących dyskusji nad kształtem projektu Wiara.pl. To właśnie z tego spotkania pochodzi motto, zamieszczone na forum: „Boga nie można spotkać w sieci, ale można tam spotkać ludzi, którzy do niego zaprowadzą”. Na tymże spotkaniu po raz pierwszy pojawiła się sugestia, że jeśli Wiara ma odpowiadać na szerokie zapotrzebowanie internautów, to nie może ograniczyć się do zamieszczania informacji i dyskusji światopoglądowych, ale musi stać się serwisem formacyjnym. Słuszność tej tezy potwierdzała pewna statystyczna, powtarzająca się każdego roku prawidłowość. W okresie poprzedzającym najważniejsze święta, gdy Wiara zamieszczała szereg katechez, komentarzy, artykułów źródłowych i modlitw, ilość wizyt wzrastała kilkakrotnie i – jak pisał niedawno ks. Artur Stopka – okazywało się, że nasi czytelnicy są nimi zainteresowani bardziej aniżeli wypowiedziami takiego czy innego biskupa lub głośnymi aferami kościelnymi.
Jeśli zatem formować przez media, to jak? Aby odpowiedzieć na te pytanie trzeba określić, co mamy na myśli mówiąc o formacji, w szczególności zaś o formacji chrześcijańskiej. Skoro słuchaczami są internauci, posłużymy się definicją, jaką znajdziemy w internetowej kopalni wiedzy (lub błędów – jak niektórzy wolą), jaką jest Wikipedia: „Chrześcijańska formacja jako permanentny proces osobistego dojrzewania oznacza zespół postaw określających zarówno relację człowieka bezpośrednio do Boga, jak i charakter jego odniesień do świata, ludzi i rzeczy, ściśle związanych ze stosunkiem do Boga”. Autor hasła „formacja chrześcijańska” przytacza tu fragment pracy ks. Andrzeja Kicińskiego „Formacja młodych w nauczaniu Jana Pawła II podczas pielgrzymek do Polski”. Zauważamy, że ta definicja nie daje odpowiedzi na postawione pytanie. Przeciwnie, odpowiedź komplikuje. Istotą formacji jest podwójna relacja osobowa: z Bogiem i z człowiekiem. Dojrzewanie dokonuje się w tym punkcie, w którym ma miejsce spotkanie dwojga. Istotą tego spotkania jest nie tylko przekaz słowny. Angażuje ono również inne władze, tzn. wolę i emocje posługując się przy okazji innymi pozawerbalnymi środkami komunikacji. W tym momencie znów wracamy do pytania: jak formować przez media, skoro posługują się one wyłącznie słowem i obrazem z wykluczeniem tego, co nazwaliśmy bezpośrednią relacją osobową. Jak formować bezpośrednią relację człowieka do Boga, skoro miejscem doświadczenia Boga nie jest ani gazeta, ani ekran telewizora bądź komputera, ale wspólnota Kościoła, uobecniająca w swojej Liturgii Tajemnicę paschalną Chrystusa (SC 5; Vqa 6).
Nasuwa się oczywisty wniosek. W procesie formacji chrześcijańskiej media powinny pełnić rolę pomocniczą, wspomagającą wspólnotę Kościoła. To wsparcie jest ważne dziś, w epoce, w której człowiek swoją wiedzę o Bogu i o świecie czerpie w głównej mierze właśnie z mediów. (Internauci dobrze znają powiedzenie: „jeśli czegoś nie ma w Googlach, to nie istnieje”.) Jeżeli wspomniana wyżej relacja do Boga i człowieka dojrzewa poprzez – jak to podkreśla soborowa Konstytucja – czynne, świadome i pełne (KL 26) uczestnictwo w Liturgii Kościoła, to zasada pomocniczości w sposób szczególny dotyczy takiego wsparcia, dzięki któremu będzie możliwe świadome wejście w głąb misterium chrześcijańskiego.
W tym momencie dochodzimy do wymienionych w tytule listów Jana Pawła II. Napisane w dwudziestą piątą i czterdziestą rocznicę ogłoszenia soborowej Konstytucji o Liturgii, podsumowują to, co dokonało się w wyniku przeprowadzonej przez Sobór reformy liturgicznej i wytyczają kierunki, a właściwie kierunek odnowy na przyszłość. „Trzeba zadbać o nowe, pogłębione wychowanie, aby odkryć całe bogactwo, które zawiera w sobie Liturgia” (Vqa 14). Co składa się na to pogłębione wychowanie? Warto zwrócić uwagę na pięć aspektów.
1. Odkrycie roku liturgicznego jako drogi, „na której Kościół wspomina Misterium Paschalne Chrystusa i na nowo je przeżywa” (KL 5; SeS 3).
2. Konieczność poznania bogactw i możliwości, jakie zawierają księgi liturgiczne i odkrycie ich głębokiego związku ze Słowem Bożym (SeS 7).
3. formowanie do takiego przeżywania niedzieli, by – będąc dniem, w którym wspomina się w sposób szczególny zmartwychwstanie Chrystusa – była przeżywana jako prawdziwe centrum życia, „podstawa i rdzeń całego roku liturgicznego” (KL 106; Vqa 22; SeS 9).
4. Wychowanie do takiego słuchania Słowa Bożego, dzięki któremu możliwe jest odkrycie, że te same dzieła, „jakich Bóg na różne sposoby dokonał niegdyś w historii zbawienia, prawdziwie uobecniają się w sposób mistyczny w znakach liturgii” (OLM, Praenotanda 7; SeS 7).
5. Wreszcie „odkrywanie i praktykowanie sztuki mistagogicznej, tak cenionej przez Ojców Kościoła”, dzięki której sens misterium dociera do ludzkich sumień (Vqa 21; SeS 12).
Nie ulega wątpliwości, że Kościół, zarówno w wymiarze powszechnym jak i w wymiarze konkretnej wspólnoty, stoi przed wielkim zadaniem. Z tymi wyzwaniami muszą zmierzyć się również media. Są one zadaniem, ale i wielką szansą. Otwierają przed ludźmi mediów nowe perspektywy i możliwości. Podpowiadają wiele nowych tematów, z którymi będą musieli zmierzyć się autorzy tekstów, programów, słuchowisk czy filmów. Należy mieć nadzieję, że twórcom nie zabraknie wyobraźni i pomysłów.
Czy to, co powiedzieliśmy przed chwilą oznacza, że media mają wycofać się z przestrzeni debat, podejmujących często trudne i kontrowersyjne tematy, lub zepchnąć je na drugi plan? Do takiego wniosku nie uprawnia ani nasza refleksja, ani tym bardziej wymienione na jej początku dokumenty. Jeżeli czegokolwiek należy oczekiwać, to pewnej równowagi między debatą a wsparciem, jakiego udzielają w tej niezwykle ważnej dziedzinie, jaką jest dojrzewanie człowieka w relacji do Boga i bliźniego. Może się bowiem okazać, że debata, pozbawiona tego głębokiego odniesienia do Boga, do misterium zbawienia, jest zawieszona w próżni, a prezentowane w niej argumenty tym samym przestaną kształtować życie wierzących.