Kościół
Także zawód
dodane 2012-04-12 23:55
Orzeczenie Trybunału Praw Człowieka wywołało falę reakcji i protestów. Bo jak… Zawód ksiądz? To się w głowie nie mieści. Kapłaństwa nie można traktować jak zawodu. Niby czemu nie? Przynajmniej dwie racje każą kapłaństwo traktować także jako zawód. Proszę nie pomijać słowa „także”. Dzięki niemu dowiadujemy się, że powołanie zawodu nie wyklucza. Wręcz przeciwnie.
Zawód. Profesja. Profesjonalizm. Coś, czego człowiek nie tylko się nauczył. Również ma doświadczenie. Potrafi zdobytą wiedzę wykorzystać w praktyce. Pisał kiedyś redaktor Macura o pożytkach z teologii. Na profesjonalizm zatem składa się rzetelna formacja teologiczna, wiedza o człowieku, zakorzenienie w Tradycji Kościoła, znajomość metod duszpasterskich i szkół formacji duchowej, wreszcie umiejętność kierowania zespołem (żeby nie nadużywać słowa wspólnota) ludzi. Innymi słowy by dobrze zrealizować powołanie kapłańskie trzeba zdobyć zawód. Stać się profesjonalistą. Tylko proszę nie przytaczać kontrargumentu w postaci świętego Jana Vianey’a czy świętej Katarzyny Sieneńskiej. Daj Boże wielu taką formację teologiczną, jaka oni posiedli. Aby się przekonać wystarczy poczytać kazania i traktaty. Osobiście uważam, że stu teologicznie wyrobionych kontestatorów jest dla Kościoła mniejszym złem, niż „radosna twórczość” jednego półgłówka. Takiego, który rektora słuchał, kuferka pilnował i swoje myślał, idąc przez seminarium starym tropem trzech „z”. Zakuć – zdać – zapomnieć. Bo przecież na parafii to się zupełnie nie przyda. Podobno.
Zawód to również coś, co daje człowiekowi utrzymanie. Kapłan żyje z pracy w parafii. Zresztą nie tylko on. Bo z jego pracy żyją także inne instytucje diecezjalne, na które łoży z tego, co otrzymuje od wiernych. Załóżmy, że naśladując świętego Pawła znajduje sobie utrzymanie. (W moim dekanacie nie było by z tym problemu, bo każdy z nas, proboszczów, ma drugi zawód.) Czyli kapłaństwo staje się dodatkiem do jego normalnej pracy. Konsekwencje łatwe do przewidzenia. Pierwsze Piątki od godz. 4:00, pogrzeb około 22… I tak dalej. Dlaczego? Bo wtedy albo będzie przed pracą, albo po pracy. Parafia daje księdzu utrzymanie, czyli mówiąc językiem prawniczym zatrudnia go, by, jak to się czasami mówi – był na zawołanie. Czyli dostosował rytm swojego życia do rytmu parafii.
Trzeba również jasno powiedzieć, że akcentowanie powołania bez kontekstu zawodu niesie w sobie jedno poważne niebezpieczeństwo. Pisałem o tym chyba przed dwoma laty, gdy dyskutowano nad kadencyjnością proboszczów. Że w tym wszystkim zginie człowiek. Że stanie się on dowolnie przesuwanym pionkiem. Bo przecież ofiara, poświęcenie, dyspozycyjność, altruizm, miłość do Kościoła, pokora… Powinien zgodzić się na wszystko i znieść wszystko. Być może z tego właśnie powodu wielu woli mówić o powołaniu bez odniesienia do zawodu, czy wręcz go wykluczając. Bo odniesienie do zawodu zakłada pewne prawa. Są one zresztą zabezpieczone w Kodeksie Prawa Kanonicznego.
Idealną dla Kościoła sytuacją jest ta, gdy ksiądz umie łączyć powołanie z profesjonalizmem. Ale również ta, gdy w powołanym Kościół widzi dobrego pracownika z wszystkimi konsekwencjami, jakie z tego wynikają. Jak to czynił Jezus. Gdy Piotr zapytał Go co z tego będzie miał, nie strofował go za sprzeniewierzenie się powołaniu. Przeciwnie. Sporo mu wtedy obiecał…