Moje życie

Gorczańskie impresje cz. 3 (Poszukując słońca)

dodane 00:19

Niebo w dalszym ciągu bure i ponure. Pada śnieg. Przeczekać? Nie, szkoda dnia. Ostatecznie urlop jest taki krótki. Może się uda. Rzeczywiście. Miałem farta. Stojąc przez chwilę na parkingu w dolnej Szczawnicy zauważyłem słońce nad Jaworkami. Zatem Homole. Po drodze mijam przystanek autobusowy Sewerynówka. Tu wysiadałem w sierpniu 1973 roku. Mój pierwszy pobyt w górach. Najpierw staliśmy godzinę, nie wiedząc gdzie iść. Potem kilkadziesiąt minut marszu z wypchanymi plecakami. Zmęczenie wzięło górę nad ciekawością. Bo do tej pory nasze rozmowy krążyły wokół jednego pytania. Co będzie na tej oazie? Dlaczego Babcia tak mocno zachęcała do tego wyjazdu.

Dom państwa Wierciochów był jednym z tych miejsc, przez które przewinęły się setki młodzieży z naszej diecezji. Potem, jak grzyby po deszczu, pojawiały się następne. Tylmanowa, Zubrzyk, Zbludza, Zalesie i Mordarka. Potem Zasadne, Klenina i Dolna Kamienica. Na początku lat dziewięćdziesiątych w rekolekcjach wakacyjnych każdego roku brało udział ok. trzech - czterech tysięcy dzieci, młodzieży i dorosłych. Cały czas piszę o jednej tylko diecezji. Potem wszystko zaczęło topnieć.

Pytanie o przyczyny nie daje mi spokoju od dłuższego już czasu. Są złożone. To oczywiste. Dotknąłem trochę problemu w poprzednich refleksjach. Ale trzeba też powiedzieć uczciwie, że Kościół nie potrafił (i dalej nie potrafi) docenić charyzmatu Ruchu Światło-Życie. Mimo tylu jednoznacznych deklaracji Jana Pawła II i Benedykta XVI, podkreślających, że jako jeden z nielicznych jest głęboko przepojony eklezjologią Soboru i bardzo mocno ukierunkowany na parafię. Powiedziałem kiedyś na prelekcji klerykom, że źródłem napięć jest konflikt superwizji z totalnym brakiem wizji. Oaza od samego początku burzyła tradycyjne podejście do duszpasterstwa, rozumianego w kategoriach trzy razy "k": kancelaria, konfesjonał, katecheza. Wymagała więcej. W dodatku mało komu chciało się przebrnąć przez materiały formacyjne (od samego początku miały imprimatur), stąd nie zauważono, że to jest właśnie katecheza w pełnym tego słowa znaczeniu. Tak, jak ją rozumią Obrzędy Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych, adhortacja "Catechesi tradendae" czy "Dyrektorium Ogólne o Katechizacji". Z tego niezrozumienia wynikała praktyka. Najlepszym sposobem na pozbycie się problemu była zmiana księdza. Na palcach można było policzyć parafie, gdzie proboszczom zależało na kontynuacji. Reszta jak zbawienia wyczekiwała dnia, gdy biskup zabierze księdza oazowicza. A potem przyszła moda na Odnowę. Nowy pasterz diecezji był znanym charyzmatykiem. Więc pytano: księże, a nie da się z tego zrobić Odnowy? Nasze notowania pójdą w górę. Były parafie, gdzie ludzi po pełnej formacji podstawowej wysyłano ponownie na rekolekcje ewangelizacyjne, bo poprzednie były "nieważne". I tak powoli topniało. Potem znalazło się nawet uzasadnienie. Oaza miała być dobra, ale na inne czasy. Tylko czemu taki mocny nacisk położył na kontynuację tej drogi Benedykt XVI w przemówieniu do pierwszej grupy polskich biskupów, będących w Rzymie ad limina?

Dobrze, że dojechałem do Jaworek i z za chmur wyjrzało słońce. Gdybym miał jechać dłużej, kto wie do jakich bym doszedł jeszcze wniosków ;)

Póki co jest północ. Zasadne śpi i czeka na swój czas. Wierzę, że to miejsce odżyje. Jak powiedziałem kiedyś panu Janowi - Kościół nie będzie mógł normalnie funkcjonować bez takich miejsc, jak to. Przecież gdzieś trzeba doświadczyć, że Kościół jest domem, nie?

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 02.11.2024

Ostatnio dodane