Moje życie
Gorczańskie impresje cz. 2
dodane 2009-02-12 00:25
Gdy szedłem dziś Doliną Kamienicy znów przypomniałem sobie sentencję, zamieszczoną przez Tomka na naszej zasadniańskiej stronie. Tę o litrach potu, znaczących odległość miedzy widokiem góry a postawioną na niej stopą. I myślałem o dziesiątkach tych, którzy mieli odwagę sprawdzić, czy starczy im potu. Iluż ich było? Pamiętam jedną zimę. Śnieg po pas. Żadnego transportu. Wyjście z domu o szóstej rano, gdy jeszcze było ciemno. Potem godziny morderczego zmagania się ze soba i śniegiem. W epoce nie znającej ani goretexu, ani polarów, ani telefonów komórkowych. Żeby ktoś narzekał, albo chciał zostać w domu? To było nie do pomyślenia. Po takiej wyprawie wiedziałem jedno. Kto przeszedł będzie można z nim przysłowiowe konie kraść.
Teraz szedłem sam. Poza robiącym obchód leśniczym żadnych śladów. Czyli dawni wariaci wymarli. Kiedy to się zaczęło. Chyba wiem. Najpierw pojawiły się walkmany i boje o telewizor. Potem poprawiane makijaże na czole Turbacza i wyjście na Lubań wspomagane zachętą, że ze szczytu zjadą autobusem. Wreszcie to nieszczęsne uzupełnianie zapasów na stacji paliw w Głuchowie. Tylko ja w swojej naiwności zakładałem, że to młodzieńcze wybryki i fanaberie. A to ani wybryki, ani fanaberie, tylko trwały znak nowych czasów. Niekoniecznie lepszych. Ich kwintesencją jest zasłyszany niedawno fragment powtórki z rozrywki. "Dzięki Bogu za kryzys. Nareszcie nie trzeba jechać na ferie i można do woli siedzieć przed komputerem z ulubionymi grami."
Może dlatego, że niebo było szare, sypiące śniegiem z deszczem, takie czarne myśli chodziły mi po głowie?
Przed Papieżówką. Najpierw wkurzyły mnie powypisywane przez hagiografów papieża bzdety. Pamiętam błoto, po jakim przed laty trzeba było tu chodzić. Komu ulągł się w głowie pomysł o układanych przez kardynała kamieniach, tego nie wiem. Potem długo stałem, patrząc na zamknięte drzwi chatki. I miałem tylko jedno marzenie. Przeczytać poczynione wówczas przez Wojtyłę notatki. Że je robił, wiem od pana Franka, który wtedy tu zaglądał.
Wiecie, to nawet niezły pomysł. Zamiast tabliczki z lukrowatą legendą w jednym z okien domku stos broszur. "Zapiski z gorczańskich rekolekcji Karola Wojtyły A.D. 1976." Sam bym do tego wydawnictwa z 1000 zł chętnie dołożył.