Moje życie
Impresje
dodane 2007-09-23 22:05
Rano, przed kościołem, kobieta na rowerze. Za nią kilkunastometrowy ogon babiego lata iskrzył się w porannym słońcu. Potem nici babiego lata zrobiły sieć na klonie. Ogarniały nią idących na Mszę od wschodu. Jakby chciały przytulić.
W południe zmarła pani Jasiakiewiczowa. Nazywałem ją świadkiem Kościoła nie podzielonego. Kilkakrotnie pisałem o niej, że o piętnastej odmawiała codziennie z Radiem Maryja koronkę do Miłosierdzia Bożego, zupełnie nieświadoma rzekomej przepaści, zionącej między Toruniem a Krakowem.
Wieczorem stanąłem w oknie. Na końcu pola, przed ścianą olszyn, ścieliły się pierzyny mgieł. Za ich nieskazitelną bielą czerniły się drzewa. Nad nimi dogasające brzaski wieczornych zórz. Cisza, co jakiś czas zakłócana przejeżdżającym pod oknem samochodem. Od czasu do czasu w oddali szczekanie psów. Można tak stać i stać, i patrzeć, i nigdy dość.
Niektórym coraz trudniej wytłumaczyć, co to jest cisza nad lasem. Dziwią się, jak tu można wytrzymać. A jak można wytrzymać bez tej ciszy?