Moje życie
Sam z marzeniami
dodane 2007-04-17 11:13
Wydawało się, że w myśleniu o stanie małych parafii jestem osamotniony. Ku mojemu zdumieniu ostatni Gość zamieścił felieton ks. Tomasza Horaka, zadziwiająco zbieżny z moimi spostrzeżeniami.
Pamiętam jedną z pierwszych rozmów w parafii. Zastanawiałem się, co będę robił przez cały tydzień w sytuacji, gdy na miejscu nie ma żadnej szkoły, dzieci i młodzież każdego dnia spędzają ponad 70 km w autobusie. (Moją gminę chyba należy pod tym względem zamieścić w księdze rekordów Guinessa. W ubiegłym roku zerówka wyjeżdżała do szkoły o 6:20. Czas przejazdu każdego dnia wynosi półtorej godziny w obie strony). Rozmówcy powiedzieli wówczas, że powinienem się cieszyć, bo nie mając nic do roboty będę mógł odpoczywać. Jakoś nie mogli zrozumieć, że dla mężczyzny w szczycie aktywności zawodowej jest to mało atrakcyjna wizja, a na studiach nie robiłem specjalizacji z metod zagospodarowywania czasu w sytuacji notorycznego braku zajęcia.
Ten styl myślenia w jakiś sposób określa oczekiwania małej społeczności jeśli chodzi o rolę, jaką ma w niej spełnić kapłan. Ma ładnie odprawić Mszę i czekać na chrzest, ślub i pogrzeb. W międzyczasie ma odpoczywać.
Jeśli chodzi o aktywność na pozaliturgicznym obszarze życia parafialnego gdzieś w tle pojawia się jeszcze inny problem. Rodziców coraz trudniej przekonać, że wiedza podręcznikowa to zaledwie 10% tego, co składa się na przyszły sukces życiowy ich pociechy, a reszta to kontakty, zainteresowania, bywanie w pewnych środowiskach. Że o sukcesie decyduje właśnie te pozostałe 90%, a podręcznikową wiedzę zawsze można uzupełnić. Młodzież zaś nie sięga po gitarę z prostego powodu. Gitara nie jest nową tapetą do telefonu komórkowego i nie jest nową grą komputerową. Więc i nie ma czym w gronie rówieśników zaimponować. Pewnie z tego powodu na prawie stu uczniów gimnazjum i szkół średnich nikt na żadnym instrumencie nie gra, mimo, że była możliwość wciągnięcia w przedsięwzięcie zawodowych muzyków (gratis!)
Ostatni wniosek jest dość smutnawy. Przed laty przeczytałem książkę ks. Ludwika Bielerzewskiego „Ksiądz nie zostaje sam”. Gdy patrzę na ostatnie cztery lata przekonuję się coraz bardziej, że jeśli chodzi o duszpasterskie marzenia w małej parafii ksiądz niestety zostaje sam.
Dobrze, że są bobry i wieża do obserwacji ptaków nad jeziorem Rakutowskim. Zainteresowanych uprzejmie informuję, że biała czapla jeszcze nie zaczęła lęgów. Za to szpak, nie wiedzieć czemu, wyrzucił z gniazda jajka.