dziękczynienie- Kodeń
dodane 2011-12-17 10:37
Nasza samochodowa ‘procesja’ Bożego Ciała (jak żartobliwie zwykli (N)iektórzy mawiać) miała początek w różnych miastach i miejscowościach naszego kraju. Miejscem rozpoczęcia spotkania i przywitania się (a także częściowego zapoznania) był klasztor sióstr Karmelitanek (kontemplacyjne!). Nie ma lepszego początku, jak wspólne spotkanie z Tym, Który jest Jednością. W kaplicy Sióstr adorowaliśmy Jezusa w milczeniu. Po adoracji przyszedł czas na serdeczne uściski i powitania (w kaplicy niekoniecznie godzi się, a przed już jak najbardziej). Następnie spotkaliśmy się na wspólnej herbatce w kawiarence. Ojciec opowiedział troszkę więcej o tym- za co przyjechaliśmy składać dzięki Matce Bożej Kodeńskiej (oczywiście wszyscy wiedzieli za co, ale jednak fachowa nazwa i dekret – to jest COŚ), ale to była tylko namiastka. Całą genezę nowego stowarzyszenia, które zaistniało w Kościele Katolickim w ostatnim czasie mogliśmy słyszeć na celebrowanej Eucharystii, a konkretnie- w czasie kazania. Chyba w sercu każdego, kto zgromadził się w tym dniu przed tronem Pani Podlasia, przy Ołtarzu Jezusa Chrystusa zapłonął ogień pokoju i radości. Ludzie modlili się od wielu lat, ja od (prawie) dwóch. Może i z mojej strony to mało, ale była to modlitwa bardzo ubogacająca, pewnie dlatego, że szczera. Tak. Nauczyłam się szczerej modlitwy i godzenia się z wolą Bożą. Nie piszę tego, żeby się wywyższać. Godzę się z wola Bożą coraz mocniej i ufam że Pan daje ŁASKĘ (a przecież ona jest najważniejsza), zawsze. Wszystko co się wydarzyło ma sens. Cierpienie, którego doświadczałam i życie na krawędzi skłoniło mnie do wezwania o pomoc. Istniało we mnie przekonanie, że spowiedź jest ratunkiem. Była wieczorowa pora początku jesieni ’09. Weszłam do kościoła, który opustoszał po Mszy Świętej, kapłani wychodzili z zakrystii. O spowiedź poprosiłam akurat tego (palec Boży). I tak zaczęłam uczestniczyć w dziele, które nie ustanie, bo Fundament najmocniejszy – Jezus Chrystus, a ze względu na Niego- modlitwa i praca (ogrom modlitwy i ogrom pracy wielu ludzi). Dalej była jeszcze jedna herbatka- i modlitwa wieczorna z Apelem Jasnogórskim kończąca spotkanie.
Wspaniałe doświadczenie wspólnoty. Wszyscy żyją (albo przynajmniej starają się żyć) tym samym. Wszyscy są jednego ducha. Wiedzą, ze względu na Kogo się gromadzą.
Chcę trwać w takiej wspólnocie. Mimo że nigdy nie byłam w nowopowstałym Domu, to czuję że jest on moim domem i że kiedy już tam będę, to nie zechcę go opuszczać. Jest tam Jezus, a On nie może zostać opuszczony.
Być człowiekiem modlitwy (na wzór bł. Jana Pawła II)- pragnienie, które-jak wierzę- możliwe jest do realizacji. I takie życie to brak schematów bowiem Bóg jest poza schematami, i proponuje życie inne- fascynujące.
PAX
Panie, pokornie Cię proszę abyś dał mi siłę w pójściu naprzód i odwagę w podejmowaniu działań, na Twoją większą chwałę.
Amen.
Bł. Janie Pawle II- módl się za nami.