Nowy początek
Nowy początek
dodane 2015-06-01 19:25
Jesienią, późnym popołudniem gdy dni są już zimne i ponure. Pośród ostatnich promieni słońca, które zapadało już w sen. Dostrzegłem na horyzoncie sylwetkę, która podążała za mną.
Dostrzegłem Ją dopiero teraz, choć mam wrażenie, że podąża za mną już od bardzo dawna być może od samego początku. Od dnia w którym to wszystko się zaczęło. Od dnia w którym uświadomiłem sobie po co tak na prawdę żyje.
Każde życie ma cel, ale nie każde życie do niego prowadzi. Mój cel na pewno był odległy, dopóki nie spotkałem Jego. Czekał na mnie cierpliwe każdego dnia i nocy wołał, krzyczał, prosił, groził, zabraniał i pomagał ale ja nie chciałem Jego słuchać, nie chciałem Jego obecności. Na co mi On?? Wszystko było fajne, wygodne i łatwe. Dlaczego miałbym Cię do niego wpuszczać? Zniszczysz to wszystko... Poznam co to ból, upokorzenie, wstyd, samotność i słabość. Nie, nie, mówię Ci nie, słyszysz?
Powtarzałem to każdego dnia. A mimo to ciągle słyszałem to pytanie "Wpuścisz mnie?" tak bardzo nie chciałem go słyszeć i tak bardzo pragnąłem powiedzieć "tak"
Gdy któregoś poranka zrozumiałem, że żyje w plastikowej klatce, z mojego serca wydobył się krzyk pełen rozpaczy i zmęczenia, który przeszył moje ciało jak miecz. "TTTTAAAAAKKKK" ten krzyk wydobył się z tej części mojego serca, która jeszcze pamiętała czym jest miłość, ciepły i delikatny dotyk Tego, który mnie stworzył. Ale poprzez swoję, życie zgubiłem to uczucię, moje błędy i grzech mnie od niego odcieły. Od tamtej pory próbowałem w sercu zapełnić tą pustkę, która stawała się co raz większa, głód drugiej osoby, głód uczucia... miłości tak bardzo bolał. Alkohol dawał wytchnienie wieczorami, nareszcie znalazłem sposób na cisze w moim sercu, w mojej głowie.... każda kolejna butelka była jak lekarstwo które pomagało chociaż na chwilę. Dzięki niemu znalazłem przyjaciół, którzy mnie rozumieli. Nie musiałem się wstydzić byłem im bratem i braci oraz siostry zyskałem. Czas spędzony na wspólnych imprezach i zabawach łączył nasze życia. W tygodniu praca. Poniedziałki były najtrudniejsze ciężko się było skoncentrować na zadaniu, gdy do głowy zaczynało wracać uparcie znowu to samo pytanie "nie, nie, nie, nie"
Z trudem przychodził upragniony piątek. Lecz przynosił wielką ulgę.
Każde życie ma cel ale nie każde do niego prowadzi. do czego prowadziło mnie moje życie? Śmierć. Miałem umrzeć i zostać zapomniany.
Ale Ty na to nie pozwoliłeś i faktycznie przyszło to czego się obawiałem poznałem co to ból, upokorzenie, wstyd, słabość, samotność. Ale nie przyszło to z Twojej strony. Ty pomogłeś mi przyjąć te ciosy, kolejna rzecz, której się nie spodziewałem, zawsze od tego uciekałem bałem się, ale Ty mi pokazałeś, że ból można przyjąć i przemieniłeś go w siłę. Tą siła okazała się Twoja miłość, za którą tak rozpaczliwie tęskniłem. Dziś chociaż mam tak mało, to mam wszystko czego mi potrzeba. Me serce jest przepełnione Twoją miłością a twoje delikatne ręce prowadzą mnie każdego dnia.
To dopiero początek drogi, która okazała się być pełna niesamowitych dzieł Bożych. to wszystko co Bóg pozwolił mi ujrzeć i doświadczyć wiele pięknych i wspaniałych chwil, ale i wiele trudnych niebezpiecznych i pełnych cierpienia. Dzisiaj ledwie pamiętam człowieka którym byłem, nie wiem też jaki będę jutro. Każdego dnia piszę tą opowieść....