Życie, Polecam, Wiara
Kapucyńskie Katowice
dodane 2009-04-26 21:07
No i wróciłem. :) Na początku chce podziękować wszystkim, których wsparcie modlitewne czułem przez ten weekend. Dzięki! A teraz po kolei mała relacja ;)
Zacznę od piątku bo w tym dniu zaczynały się dniu skupienia. Po porannym szkoleniu, które nagle wyskoczyło mi właśnie na ten piątek wsiadłem do pociągu i ruszyłem w kierunku domu. Do domu trafiłem o 17.30, a dni skupienia miały się rozpocząć o 18. Zmęczenie i to że już jestem spóźniony sprawiło, że pomyślałem o rezygnacji z tych dni skupienia. Na całe szczęście mój tata miał trochę czasu i podwiózł mnie w okolice Katowic więc nie musiałem tłuc sie 40 minut autobusem. Po krótkiej jeździe tramwajem trafiłem około godziny 19.30 na ulicę Gliwicką gdzie swój dom mają kapucyni.
Pierwszy małe zaskoczenie spotkało mnie już na ulicy. Spodziewałem się jakiegoś okazałego budynku jako domu zakonnego, tymczasem okazało się że bracia mieszkają w małym przydrożnym "familoku", domku z czerwonej cegły, który łatwo przegapić. Po wejściu do środka spotkało mnie kolejne pozytywne zaskoczenie. Uff, przynajmniej nie będę sam ani z jakimiś dzieciakami z gimnazjum pomyślałem, kiedy poznałem siedzących już w środku chłopaków. Miałem nie miłe wspomnienia po wcześniejszych dniach skupienia, wiec ucieszyłem się gdy zobaczyłem chłopaków mniej więcej w moim wieku.
Zapisywałem się na dni skupienie z ubogimi ale myślałem że nie będą sie one zbyt różniły od innych rekolekcji czy dni skupienia. Okazało się, że mamy spędzić jeden dzień tak jak mieszkający tam bracia.
Kapucyński dom powstał w Katowicach Załężu 5 lat temu. Mieszkają tam bracia którzy postanowili żyć całkowicie słowami i radykalizmem świętego Franciszka. Wychodzą wiec do ludzi ubogich i żyją z nimi na co dzień. Utrzymują się tylko z ofiar dobrych ludzi i nie biorą pieniędzy za posługi takie jak odprawianie mszy czy głoszenia Słowa. Mieszkają w jak największej prostocie, śpią na deskach i nie korzystają z ciepłej wody.
Razem z braćmi wyruszyliśmy w sobotę rano do sióstr elżbietanek gdzie pomagaliśmy w podawaniu posiłku ubogim, a przy okazji mogliśmy coś zjeść, czyli poczęstować sie przygotowanym dla ubogich bigosem. Najedzeni (a to najważniejsze dla faceta) ;) ruszyliśmy do domu prowadzonym przez siostry Misjonarki Miłości czyli "kalkutki" gdzie pomagaliśmy w rożnych prostych pracach oraz przygotowaniu i rozdawaniu obiadu. Dom moim zdaniem prowadzony przez siostry super, po prostu pełen profesjonalizm. W nim został obalony mój mit i wyobrażenie zakonnicy. ( ten dom tak mi się spodobał że napisze o nim kiedyś osobną notkę ;))
Troszkę już zmęczeni w drodze powrotnej odwiedziliśmy Klub "Wysoki Zamek" prowadzony przez Wspólnotę Dobrego Pasterza - fajna inicjatywa tej wspólnoty.
Wieczorem tak jak każdego dnia dni skupienia została odprawiona eucharystia i zmęczeni padliśmy na tamtejsze "łóżka" czyli nasze karimaty. Był to czas bardzo bogaty dla mnie bo pokazał mi jak wielu ludzi potrzebuje pomocy, pomógł mi docenić wiele rzeczy które mam, że to jest naprawdę wielka łaska i dar Boga że urodziłem się w takiej a nie innej rodzinie, no i od dziś doceniam że mam ciepła wodę w kranie i wygodne łózko ;)
Polecam te dni skupienia, naprawdę bardzo fajny czas.