Mój post Daniela - początek 15 sierpnia 2011

dodane 11:44

Na imię mam Grzegorz, pięćdziesiątkę na karku i poczucie, że za względu na stan zdrowia znajduje się na równi pochyłej. Kilka dni temu maja żona Adriana znalazła informacje na temat postu Daniela w jakimś archiwalnym Gościu Niedzielnym, przy wakacyjnym sprzątaniu swojego nauczycielskiego kącika z książkami. Kiedy mi opowiedziała o nim, uchwyciłem się go jak ostatniej deski ratunku... Dna moczanowa i stawy w fatalnym stanie, cholesterol, wątroba uszkodzona zażywanymi już przez lata lekami. To jednak nie cała prawda o mnie, bo jednocześnie przecież od kilku lat, co weekend jeżdżę na rowerze i to do 200 km dziennie. Rower jednak mimo, że na pewno kondycję poprawia, to jednak nie był w stanie pomóc ani na dnę ani poprawić wyników cholesterolu i trójglicerydów, które mam bardzo wysokie już od młodzieńczych lat. Na pewno odziedziczyłem to po ojcu, on też miał zawsze takie problemy i leczył się intensywnie zbijając cholesterol. Przez kilka lat zażywał rakotwórcze, jak się później okazało, lekarstwo na cholesterol o nazwie "klofibrat". W Stanach było nawet kilka pozwów w sądach, przeciwko koncernom farmaceutycznym. Ojciec mój zmarł na raka narządów wewnętrznych już 25 lat temu. Cóż w takim razie pozostaje mnie? Zachęcony pozytywnymi opiniami w internecie i mocno zdeterminowany, postanowiłem spróbować tego ozdrowieńczego, sześciotygodniowego postu i ja. Nie zapominając oczywiście o modlitwie. Postanowiłem codziennie odmawiać jutrznię, czytać Pismo Święte w ramach namiotu spotkania oraz wraz z żoną odmawiać jedną tajemnicę różańca oraz uczestniczyć w codziennej Eucharystii (w miarę możliwości).

Dzień pierwszy      - 15.08.2011

Już od wczoraj jesteśmy z moją żoną Adriana i córką Anią w Krakowie.  Odebraliśmy Anię po studenckich rekolekcjach i postanowiliśmy trochę poszwendać się po Starym Mieście i Kazimierzu. Rano przy śniadaniu pierwszy zgrzyt... MOJE pomidory zaczęły znikać ze stołu zanim jeszcze sięgnąłem po nie ręką. Poza pomidorami i 2 nektarynkami nic więcej na śniadanie sobie nie przygotowałem. Tak naprawdę nie myślałem, że ten post  już od dzisiaj rozpocznę. Na obiad wybraliśmy się na sałatki do Chimery. Wszyscy lubimy sałatki dlatego, gdy jesteśmy w Krakowie zawsze tam zachodzimy.  Zająłem stolik a moje panie poszły zamówić sałatki również dla mnie. Ku mojemu zdziwieniu na moim tależu królowała cietrzeżyca (skrobia) a moja żona stwierdziła, że to po to, żebym miał siłę zawieść nas pod wieczór samochodem do domu... Ojj ludzie małej wiary... ;-)

Po godzinie byłem i tak już głodny...

W samochodzie odmówiliśmy tajemnicę różańca i bez przeszkód zajechaliśmy do domu.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane

Kategorie