Problem rekolekcji
dodane 2012-03-13 11:50
Czyli dlaczego niektórzy nie chodzą do kościoła.
Ostatnio przebywając na rekolekcjach w bazylice słuchałem homilii rekolekcyjnej. I nie ważne na jaki temat ksiądz mówił "kazanie" ale sposób w jaki to robił. Dobór słów, przykłady wzięte z życia, emocje, tego wszystkiego brakowało. I wydaje mi się, że o ile jest to zwykła homilia w zwykłą niedzielę to też czasami mamy do czynienia z czymś podobnym. Najgorsza forma "kazania" to dla wiernych list. Obojnie od kogo, Oczywiście ktoś może zarzucić, że Kościół to nie teatr a kapłan to nie aktor i zarówno na ambonie czy w konfesjonale nie musi posiadać umiejętności przyciągających ludzi do kościoła. Być może jest to prawda, jednak moim zdaniem trzeba wykorzystywać wszelkie metody, aby przyciągnąć ludzi do Boga. Rekolekcje są czasem szczególnym. Kiedy do kościoła przychodzą ludzie często przekonani przez znajomych, bliskich, często po wielu miesiącach czy latach rozłąki z kościołem. I po wysłuchania homilii pozbawionej wszelkich cech, które mogłyby trafić do takiego człowieka, utwierdza się jedynie w przekonaniu, że nie chodząc do kościoła tyle czasu zrobił dobrze, bo tak naprawdę to nic w nim ciekawego nie ma. My, katolicy uczęszczający przynajmniej raz w tygodniu do kościoła możemy pewne rzeczy księżom wybaczyć, na pewne sprawy przymknąć oko, bo znamy tych ludzi, wiemy czym jest wiara i rozumiemy istotę homilii. Trzeba jednak (zwłaszcza podczas rekolekcji) zwrócić uwagę na te zbłąkane owieczki, których nurt naszej wiary powinien porwać a nie zgasić dogaszający żar ich serca. Rzecz jasna nie każdy jest księdzem Pawlukiewiczem, nie każdy potrafi rzucać humorem podczas "kazania", ale przekaz powinien być na tyle czytelny i ciekawy aby trafić do jak najszerszej grupy odbiorców. Zaszczepienie bowiem bakcyla wiary jest w mojej opinii na rekolekcjach najważniejsze.