» Tuż za progiem, czyli gdy jestem w domu...
Marzenie czerwcowe
dodane 2013-07-09 08:41
To się wydarzyło w czerwcu. Trafiły się akurat słoneczne i upalne dni. Helena jechała do Rzymu całą noc razem ze znajomymi. Podróż była dla niej męcząca. Nad ranem byli już w pobliżu Watykanu. Szybko się odświeżyła w klasztornej łazience, wypiła kawę i czekała na kolejny ruch. Teraz liczyło się tylko jedno: dostać się jak najwcześniej na Plac św. Potra.
Jej przyjaciel podprowadził ją na wózku do wskaznaego sektora, lecz widząc tłum ludzi, którzy już zajęli miejsca, jeden pan z obsługi postanowił jej pomóc i bezinteresownie umieścił ją w szeregu innych osób na wózkach. Helena niczego się nie spodziewała. Jej marzeniem było przyjechać na audiencje do papieża Franciszka. Jest poważnie chora na białaczkę, ale nie daje tego po sobie poznać. Musi czasem więcej odpoczywac, stąd ten wózek. Nie dałaby rady wystać tyle czasu na placu. Ludzie wokół niej się cieszą, krzyczą z radości, machają rękami, a Helena płacze. Płacze ze szczęścia. Zauważył to ten sam pan z obsługi, tzw, "sediario" (można prozaicznie powiedzieć, że to gość od krzeseł, ale tak naprawdę sporo może podczas audiencji). Podchodzi do Heleny i pyta skąd te łzy? Kiedy papież pjawia się placu, "sediario" daje znak Helenie, by się zbliżyła do niego. W tym moemencie papież schodzi z samochodu, by przywitać się osobiście z chorymi, by ich uścisnąc, by im błogosławić. Helena nie może opanować łez i usmiechu jednocześnie. Jest całkowicie wzruszona, nie spodziewała się takiego przeżycia. Teraz wróci do domu i będzie czekać na przeszczep szpiku kostnego. Czy operacja się uda? Tego nie wie. Jest jednak szcześliwa, bo jej czerwcowe marzenie się spełniło.