Powrót do źródła
dodane 2013-02-03 14:01
W 2008 roku wybrałam się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Pierwszy raz , samolotem, i to od razu na Bliski Wschód. I tam zderzenie dwóch światów, i trzech religii. Nazaret- czyli u Maryi za piecem. Piękne miasteczko z bazyliką Zwiastowania i meczetem. Mimo że podzielone na część żydowską i muzłumańską, to jednak ciche i spokojne. Bez obaw wychodziłam wieczorem na tętniące życiem uliczki i zachwycałam się tym gwarem i śpiewami muezina. Aż żal wyjeźdzać. Betlejem. Granica. Żołnierze z karabinami, chodzący po autokarze, złowrogie spojrzenia i nocne krzyki i odgłosy strzałów. Rano przejście do Bazyliki Narodzenia. Idziemy cicho i szybko, chociaż miasto tętni zyciem to jednak nikt z nas nie zwraca na to uwagi. Wreszcie cel naszej wycieczki. Małe i wąskie wejście, trzeba schylić głowę aby wejść. Stoimy w kolejce do Groty Narodzenia. Wokół wielkie filary i odrapane ściany, kolejka powoli posuwa się naprzód i w końcu wchodzę tam , gdzie na podłodze wielka gwiazda, tam przyszło Zbawienie. Wszytskie trudy odchodzą w niepamięć. Potem Pole Pasterzy i Msza. Wracamy. Mijamy granicę i widzimy ludzi stojacych u bram Jerozolimy czekających na pracę. Smutny widok bo wielu z nich , nie zarobi w tym dniu ni szekla. Jerozolima - tu mamy najwięcej do zwiedzenia. Ogród Oliwny, w dali rozciaga się panorama miasta z piekną złota kopułą cerkwi Marii Magdaleny. Góra Wniebowstąpienia, Wieczernik, i Droga Krzyżowa. Idziemy wąskimi uliczkami, kupcy nie pozwalają się skupić. Oczy bładzą za kolorowymi szalami, złotymi świecznikami i pachnącymi fawelkami. Wchodzimy na Golgotę, oddajemy hołd Ukrzyżowanemu i schodzimy tam gdzie Grób Pański. Znów kilometrowa kolejka, i znów czekanie. Wreszcie wchodzę, do pustego grobu i płaczę bo uświadamiam sobie że tu przed wiekami złożono martwe ciało Boga. Tu narodziła się nasza wiara. Nie ma jednak wiele czasu na takie refleksje, wychodzimy z Bazyliki, pamątkowe zdjęcie i wycieczka pod Ścianę Płaczu. Jeszcze tylko bramki wykrywania metalu i już jesteśmy na miejscu. Mur świątyni Salomona podzielony na pół. W męskiej części, krzesełka i kaplica w której mozna scgronić się przed słońcem. Żeńska częśc uboga. Trzeba stać. Żydzi modlący się pod ścianą wygladają jak dzieci z chorobą sierocą. Kołyszą się w przód i tył, jakby chcieli przebić głową ten mur. Jeszcze wtykamy karteczki pomiedzy białe kamienie muru i wychodzimy. Nazajutrz lotnisko i powrót do Polski. Tam palący upał , a tu deszcz i zimno. Wychodzę w sandałach i rybaczkach. Jakaś kobieta uśmiecha się na mój widok. Radzi ubrać kurtkę przed wyjsciem z hali lotniska, bo tu już nie tropiki. Wracam do domu i obiecuję sobie że wrócę do źródła , wróce jeszcze raz, aby raz jeszzce zastanowić się nad sobą, swoim krajem i swoją wiarą