myśli nie...codzienne
grunt to Rodzina...
dodane 2010-10-23 23:00
w dzisiejszym świecie wydaje się niektórym, że kapłan to "ufoludek" lub nie z tej ziemi. A jednak każdy ksiądz wychowywał się w normalnej rodzinie, gdzie były i radości i smutki. I dziś gdy się tyle mówi o tym jak to, źle że księża nie mają rodziny, że są samotni, że ta samotność im tak doskwiera a to przecież zależy wszystko od tego jak tą samotność umiemy przeżywać...owszem bardzo ważne jest, żeby też nie uciekać od samotności, umieć żyć z samym sobą a przede wszystkim w obecności Pana Boga. Jednak żeby ta moja relacja była normalna to i w przeżywaniu samotności muszę też tą moją samotnością kapłańską dzielić się z innymi, a może nawet dzięki tej samotności być dla innych jeszcze bardziej...cała ta refleksja "naszła" mnie gdy w modlitwie wieczornej dziękowałem Bogu za przemiłe spotkanie w gronie zaprzyjaźnionej Rodziny (parafialnej), która jest rzeczywiście dla mnie jak rodzina. Właśnie w takich momentach ja jestem dla nich, ale to działa obustronnie, bo wtedy kiedy nie jest łatwo w niesieniu krzyża samotności wiem, że mam oparcie w "Rodzinie" ( oczywiście oprócz najbliższej Rodziny) i takich relacji, każdemu kapłanowi potrzeba, żeby spotkać się przy stole, porozmawiać, podzielić się tym czym żyjemy. To jest piękne, własnie takie chwile rekompensują kapłanowi "brak" własnej rodziny...