Wiara...
dodane 2011-11-23 14:30
Ile razy w ciągu dnia zdarza nam się kierować swoje myśli do Boga? (może tylko przed obiadem lub przed trudnym egzaminem?). Jaka jest moja modlitwa? (dziecinnie mechaniczna czy świadoma i obejmująca moje problemy, radości i smutki?). Czy nie próbuję Bożych przykazań dopasowywać do mojego życia i zachcianek?
Czy zawsze Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu czy zdarza się to tylko w momentach szczęścia, euforii czy nieskrywanej potrzeby?). Czy potrafię jak apostołowie odważnie przyznawać się do swojej wiary (z wszelkimi tego konsekwencjami?). Trudne? Nierealne? Hm…
W liście św. Jakuba apostoła czytamy: „ Wiara jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” W świetle tych słów trzeba stwierdzić, że wiara to nie tylko sama deklaracja przynależności do Chrystusa ale swoiste twierdzenie wymagające praktycznego dowodu z życia.
Tak często dzisiaj zapominamy w swoim życiu o Bogu osobowym, z którym można nawiązać dialog, z Nim dzielić wszystko co nas dotyczy i Jemu powierzać całe swoje życie. Kiedy zapominamy o tej przyjacielskiej relacji do Boga, religia zaczyna się wtedy kojarzyć tylko i wyłącznie z suchymi regułkami, Kościół zdaje się być tylko zimnym budynkiem a praktyki religijne stają się męczącą powinnością. Wiara ulega spłyceniu i powoli obumiera. Tak! Wiara jest darem ale i zadaniem, którego staranność wykonania oceni kiedyś sprawiedliwy (i miłosierny) Sędzia, który z pewnością zapyta nas czy wiara deklarowana znajdowała potwierdzenie w naszej postawie życiowej. Przypomina mi się w tym momencie pewna historyjka…
Pewien turysta, zziębnięty i utrudzony wspinaczką i pragnący rozgrzać się gorącą herbatą, zapytał siedzącego przed chałupą górala: „ Baco, mocie wrzątek?” – w odpowiedzi usłyszał: „Mom, ale zimny”
Jak często nasza wiara przypomina ten nieszczęsny wrzątek…
Panie Boże, daj nam siły i potrzebne łaski, by nasza wiara znajdowała potwierdzenie w naszej postawie, w naszym odnoszeniu się do drugiego człowieka i w naszych konkretnych działaniach.