Z tym proszeniem to trzeba uważać.

Przekonałam się kiedyś o tym na studiach. Prosiłam o to by zaliczyć kolokwium z biofizyki. To był test, na którym większość odpowiedzi strzelałam, bo nie rozumiałam nawet poleceń. Pozostała mi tylko modlitwa, bo poprawki bym na pewno nie zdała. Poskutkowało i zaliczyłam. Miałam dokładnie tyle punktów by zaliczyć na 3. Od tamtej pory jestem bardziej konkretna w prośbach.

Kolejna lekcja dotyczyła tego, że nie zawsze to o co prosimy jest dla nas dobre. Pan Bóg o tym wie i trochę modyfikuje "zamówienie". Po ludzku może się nam to z początku nie podobać, ale z biegiem czasu widzimy, że było to najlepsze rozwiązanie. Zostawiam więc furtkę Panu Bogu - "Jeśli jest Twoją wolą..."

Trzecia lekcja jest dla mnie najtrudniejsza. Wszystko ma swoje miejsce i czas... a, że dla Boga czas nie ma znaczenia, to można sobie trochę poczekać. Dlatego warto pomodlić się czasem o łaskę cierpliwości i pokory.

Właśnie tak było z moją pracą. Kilka razy traciłam nadzieję, że coś znajdę. Gdy znalazłam okazało się, że to nie jest miejsce dla mnie (to było trudne doświadczenie, ale owocne). Potem znów długo, długo nic. Ciągłe przekładanie terminów,  aż któregoś dnia telefon z pytaniem czy mogę zacząć od przyszłego tygodnia.

To był przełomowy moment, bo wtedy naprawdę uwierzyłam, że Bóg wysłuchuję każdej naszej prośby. Czekam teraz, aż przyjdzie czas na tą drugą :>

Piszę to wszystko z powodu pewnego doświadczeniem z tego tygodnia. Prosiłam o siłę i cierpliwość do pracy z jedną osobą, której zachowanie bardzo mnie denerwuję. Jednocześnie modliłam się za tę osobę, by odnalazła swoje miejsce, w którym mogła by się na prawdę realizować. Gdy przyszłam na dyżur okazało się, że dana osoba nie dotarła do pracy. I teraz się zastanawiam co Pan Bóg dalej z tą sprawą zrobi.. Ja polecam tę osobę Waszej modlitwie.