Muzyczne pasje
Jeszcze o koncercie ...
dodane 2007-06-24 09:14
Na chłodno (i na sucho) podsumowując koncert Genesis, przyznaję że był to jeden z najlepszych koncertów, na których byłem. Genesis był tak naprawdę pierwszy raz w Polsce. Owszem Peter Gabriel zaliczył już wizytę w Poznaniu, ale zespół i sam Phil pierwszy raz koncertową trasę tak ułożyli, aby być do dyspozycji polskich fanów.
Oprawa tego widowiskowa i pod względem nagłośnienia i oświetlenia i efektów specjalnych - bez zarzutu. Wszędzie na (i pod stadionem także) było dobrze słuchać, a spec od efektów świetlnych zawarł chyba kontrakt z niebem, gdyż parę utworów niebo wzmocniło serią grzmotów i błyskawic, a utwór "Land of Confusion" z ostatnim brzmieniem zespołu zakończyła seria błyskawic. Super.
A publiczność? Dominował oczywiście "średni wiek", ale dużym uproszczeniem byłoby twierdzić, że tylko! Młodsze pokolenie fanów licznie okupowało "płytę przy scenie" i równie dobrze się bawiło. Owszem hektolitry wody trochę przeszkadzały w odbiorze, a parasole zasłaniały "nieco" widok, ale wszystko ku chwale dobrej "starej, starej muzyki" - jak mówił Phil.
Sam Phil eksponował słowo Genesis i podkreślał, że to nie jest Jego występ (osobisty koncert), ale trasa koncertowa Genesis. Dobór utworów, a w niektórych wypadkach "składanek" starych, ale jarych był znakomity. Wszyscy oczywiście czekali na popisowe "chrząki" z "Mamy" czy "Home by the Sea". Także "Tonight, tonight, tonight" oraz brawurowe wykonanie "Follow You, follow me" czy "Invisible touch" sprawiło, że odlecieliśmy. Na koniec Phil na bis stwierdził, że nie potrafi tańczyć w utworze "We can't dance".