Kochane góry
Majster Bieda
dodane 2007-04-19 17:57
Zbliża się kolejna rocznica śmierci Wojtka Belona. Zmarł w nocy z 3 na 4 maja 1985 r. w jednym z krakowskich szpitali.
Magia chwili! Wiecie o co chodzi?! Wyjaśniam! Schodzę ze szlaku prowadzącego z Sidziny Wielkiej Polany do schroniska na Hali Krupowej. Mgła jak cholera, wsłuchuję się w silnik generatora prądotwórczego. Przyjechałem zbyt późno, a na dodatek zimno! Byle szybko zamówić herbatkę w okienku w ukochanym schronisku.
Wchodzę "ściorany" do jadalni i słyszę znajome dźwięki gitary, a konkretnie pierwsze takty "wojtkowej" ballady o majstrze Biedzie. Nie śmiem zmącić tej magicznej chwili, czekam z bijącym sercem na herbatkę! Nigdy nie zapomnę tego wykonania! Ale dosyć ględzenia! Macie tu słowa i możecie zanucić! Do dzieła!
Skąd przychodził, kto go znał,
kto mu rękę podał, kiedy
nad rowem siadał, wyjmował chleb,
serem przekładał i dzielił się z psem.
Tyle wszystkiego, co z sobą miał
Majster Bieda
Czapkę z głowy ściągał, gdy
wiatr gałęzie chylił drzewom
Śmiał się do słońca, śpiewał do gwiazd
Drogę bez końca, co przed nim szła
znał jak pięć palców, jak szeląg zły
Majster Bieda
Nikt nie pytał, skąd się wziął,
gdy do ognia się przysiadał.
Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch -
znużony drogą wędrowiec boży
Zasypiał długo gapiąc się w noc
Majster Bieda
Aż nastąpił taki rok,
smutny rok - tak widać trzeba...
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną
miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło
i choć niejeden wytężał wzrok,
choć lato pustym gościńcem przeszło,
z rudymi liśćmi - jesieni schedą -
wiatrem niesiony popłynął w przeszłość
Majster Bieda
Acha dla wielbicieli Wojtka (w szczególności dla anguy)jeszcze "Maestro bezdomny", a co!