Moje artykuły
Radość w naszym życiu
dodane 2009-09-10 11:18
„Cieszcie się i radujcie, bo wielka jest wasza nagroda w niebie” (Łk 6,23)
Ojciec Leon Knabit, benedyktynin z Tyńca, w swojej książce „O radości” pisze: „Zobaczcie ile my dobra robimy! Ilu ludzi nas błogosławi, cieszy się, że spotkało nas na swojej drodze!” Bo zło ma to do siebie, że skupia na sobie uwagę. A dobro jest dyskretne. Człowiek musi być wyczulony na zło, które popełnia, ale musi być też wobec siebie sprawiedliwy. Ociężałość duszy na tym polega, że człowiek skupia się na grzechu. Zachowuje się tak, jakby nie chciał usłyszeć Dobrej Nowiny.
Radość wynikająca z modlitwy to silne poczucie, że Bóg jest, że wszystko jest w Jego ręku i że wszystko jest dobre. Radość sprawia, że człowiek promieniuje przez cały dzień. Łatwiej jest mu wtedy spojrzeć na problemy, z którymi często nie potrafi sobie poradzić. Trzeba być otwartym na wszystko co się dzieje w naszym życiu. Trzeba umieć przyjąć to, co Bóg nam daje, niezależnie czy jesteśmy z tego powodu szczęśliwi czy smutni. „Panie Boże, dałeś mi coś innego w zamian. Jeżeli Ty tak chcesz, to i ja tego chce”.
Radość to zgodność stylu życia z tym, co Pan Bóg człowiekowi przeznaczył. Jest przede wszystkim stanem ducha. W natłoku przykrych emocji czy doświadczeń, nie przekreśla to wewnętrznego przekonania, że wszystko czego doświadczam, ma sens. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że w życiu nie wszystko musi się udawać. Ale mimo wszystko człowiek powinien umieć przyjąć to. To Bóg wie co jest dla nas dobre, a co złe. My jako byt podlegający Ojcu, Ojcu który nas kocha i chce dla nas naszego dobra, powinniśmy być wdzięczni za wszystko co otrzymujemy od niego. Radość chrześcijanina sięga ponad śmierć. Miłość Boga, którą nas obdarza, jest nieskończona.
Pokój jest jednym z ważniejszych elementów, które stabilizują radość. Im bliżej Pana Boga, tym mniej lęku. „Człowiek wewnętrznie radosny niewątpliwie jest człowiekiem pokoju – podnosi ludzi na duchu, uspokaja złe emocje. Kiedy wejdzie do jakiegoś pomieszczenia, to wszystko tam zmienia, choć z pozoru nic się nie zmieniło.”
O wszystkim w naszym życiu decyduje moje wewnętrzne nastawienie: czym jest dla mnie sukces, co mogę, a czego nie powinienem dla niego poświęcić, czy robię to, co robię, by komuś zaszkodzić lub coś udowodnić – i tak dalej. Wewnętrzną radość mąci często zmęczenie, znużenie czy rutyna życia. Człowiek stale jest w biegu, w efekcie dręczą go wyrzuty sumienia, że zaniedbuje na przykład rodzinę, ponieważ ma absorbującą prace, która pochłania całą jego energię na to by cieszyć się życiem. Ważne jest by zaufać Bożemu miłosierdziu. „Nie chciej naprawiać wszystkiego zła, zostaw coś Opatrzności Bożej.” Tylko Bóg pomoże nam znaleźć właściwe rozwiązanie, nawet tam, gdzie my go nie widzimy. Niezależnie czy dotyczą one życia osobistego, zawodowego czy przyszłości mojej rodziny. Człowiek nie jest samowystarczalny. Jest zależny od wielu osób, chociażby od wspólnoty która go ukształtowała i w której żyje. Dlatego powinniśmy wsłuchiwać się w to co Pan Bóg ma nam do powiedzenia. Powinniśmy oddać swoje „życie” w ręce Boga, który zawsze! wskazuje nam najwłaściwszą drogę, którą powinniśmy iść. Troski, bogactwa i przyjemności życia zagłuszają słowo Boże. W efekcie ziarno, którym jest Słowo, kiełkuje, ale nie przynosi owoców. Można porównać to do naszego życia, które niby mamy wypełnione, ale jednocześnie dręczy nas poczucie pustki i bezsenności. Życie nasze nie przynosi owoców. Dla większości na pierwszym miejscu jest to, by mieć szczęśliwą rodzinę, ale jakże wielu z nas nie potrafi się o nią zatroszczyć. Łapiemy się za głowę dopiero wtedy, kiedy pojawia się kryzys. Narzekamy, że nie mamy czasu dla dzieci. Zamiast położyć się i oglądać telewizję, można poświęcić takie „nicnierobienie” własnemu dziecku. „Mamy w sobie za mało pokory, uznania dla tego co słabsze. Czasem aby dorosnąć do dziecka, trzeba przyklęknąć.”
„Paradoks polega na tym, że człowiek boi się wyjścia z rutyny: w kieracie my źle, ale przynajmniej czuje się w nim bezpiecznie. Jean Vanier, który swoje życie związał z osobami z umysłowym upośledzeniem, powtarzał często opowieść o tym, jak pewnego dnia odwiedził go Pan Normalny. Opowiadał właśnie o swoich licznych kłopotach, kiedy do pokoju wszedł jeden z upośledzonych przyjaciół Jeana. Z uśmiechem podał rękę gościowi i cały czas śmiejąc się, wyszedł z pokoju. Pan Normalny popatrzył na Vaniera i powiedział: Jakie to smutne – takie dzieci!. Aby powiedzieć coś takiego w tym właśnie momencie, trzeba być naprawdę bardzo upośledzonym! – komentuje te słowa Vanier. – Ale za tą skorupą Pana Normalnego także żyje dziecko, dziecko, które płacze, dziecko, które się boi. Gdzieś, w jakimś wymiarza swojej osoby, Pan Normalny nie śmie być sobą. Czy żeby być radosnym, nie trzeba być trochę „nienormalnym”?
Trzeba wziąć także pod uwagę, że radość to pewne wymagania wobec siebie. Ważne jest to, aby mieć w życiu cel, chociażby taki, aby każdego dnia być bliżej Boga. Taki właśnie cel do którego dążymy daje radość. Jeśli sobie odpuścimy go, łatwiej popadamy w smutek, którego źródłem są różne stresy. Paradoks polega na tym, żeby widzieć w innym przede wszystkim dobro, a jednocześnie nie patrzeć na siebie jako tego ostatniego, który nic nie potrafi i którego Pan Bóg już przekreślił.
Autor jakże pięknej książki „Mój Chrystus połamany” radzi, aby postawić twarz osoby której się nienawidzi lub gardzi w miejsce twarzy Ukrzyżowanego i ucałować Jego stopy. Powinniśmy widzieć w każdym człowieku Chrystusa połamanego, dzięki temu łatwiej będzie przezwyciężyć w sobie negatywne emocje i zastąpić je pozytywnymi emocjami, takimi jak choćby uśmiech, dobro, szczęście, które później przerodzą się w wewnętrzną radość. Często ta radość idzie w parze z cierpieniem. Trudno powiedzieć że Krzyż który co dzień nosimy na sobie może być szczęściem. Gdy się głębiej przyjrzymy temu, zrozumiemy, że spełnia się wola Boża. Jezus umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Tak więc nasza droga zostanie nagrodzona, a finał jest radosnym oczekiwaniem życia wiecznego w niebie.
Pewna dziewczynka mówiła: „Nic nie mogę dać ludziom, ale przynajmniej gdy patrzą na mnie, niech patrzą na twarz uśmiechniętą, a nie smutną.” Człowiek radosny dobrze służy innym natomiast człowiek, który leci w przepaść woła o miłość. Chce usłyszeć, że ktoś go potrzebuje, ktoś na niego czeka. Ale kiedy to słyszy zaczyna się droczyć, jest podejrzliwy, nieufny. Wiele lęków które nas gnębią, bierze się nie stąd, że my życie za bardzo kochamy, lecz stąd że za bardzo się go boimy. Warto w sobie kształtować wybaczający stosunek do rzeczywistości. Wobec miłosierdzia Boga nawet grzechy wydają się śmieszne.