Dlaczego chcę zmiany?
dodane 2011-09-20 10:54
Witam!
To mój pierwszy post. Nazwałem ten blog „Walczący o normalność” w nawiązaniu do jednej z książek omawiających zmagania takie jak moje. Walczę o normalność. Co to oznacza? Zmagam się ze swoimi niechcianymi skłonnościami homoseksualnymi. Jestem wierzącym i praktykującym katolikiem to znaczy staram się budować więź z Chrystusem i czynię to w Kościele Katolickim. Pracuję zawodowo. Metodycznie ze skłonnościami zmagam się od ośmiu lat. Okres ten obejmuje pięć lat terapii i pobyt w jednej z grup wparcia funkcjonujących w naszym kraju. Niewątpliwie sporo w tym czasie osiągnąłem ale sporo jest jeszcze do zrobienia. Dzisiejszy świat mówi, że skłonności homoseksualne są nieodwracalne, że są alternatywnym sposobem na przeżywanie własnej seksualności. Nie jestem przekonany co do obu tez. Moim zdaniem są odwracalne i nie są żadną alternatywą. Są oparte na braku, a taka tożsamość nie jest prawdziwa. Wniosek taki wysnuwam na podstawie własnych doświadczeń oraz zdobytych informacji. Może kiedyś napiszę o tym więcej. Bardziej martwi mnie pierwsza sprawa, bo choć jestem przekonany, że da się je odwrócić, to mam duże wątpliwości czy jest to możliwe w naszym kraju. Dlaczego? Bo pomoc dla nas praktycznie nie istnieje. Są trzy grupy (Odwaga, Pascha i Nowe Drogi). Ich dostępność i skuteczność jest różna. Tak, jak pisałem, byłem w jednej z nich, ale możliwości tej grupy się wyczerpały, a ja zostałem w pół drogi. Gdybym chciał zaangażować się w którąś z pozostałych grup to chyba musiałbym zwolnić się z pracy, żeby mieć czas na dojazdy. Nie inaczej jest z terapią. Ja miałem taką standardową nazwijmy to terapię, ukierunkowaną na zmianę różnych, towarzyszących moim skłonnościom spraw, ale nie była ona doskonała. Pan był przekonany o nieodwracalności homoseksualizmu i nie potrafił rozróżnić między uzależnieniem od kolegi a zakochaniem się w koledze. Nie ma w Polsce, przynajmniej w tej części gdzie mieszkam, terapeutów, którzy zajmowaliby się niechcianym homoseksualizmem, mogę liczyć jedynie na terapię afirmacyjną. Jestem więc na rozdrożu i nie potrafię powiedzieć co dalej. Walczę samotnie i nie jest to łatwe. Często dopada mnie frustracja i poczucie beznadziei w związku z brakiem perspektyw na dalsze zdrowienie. W moim mieście jest sporo inicjatyw dewocyjnych, a nie ma żadnych ukierunkowanych na pomoc nam, osobom dotkniętym przez homoseksualizm, którzy pragniemy z tego wyjść i mieć normalne rodziny, tak jak nasi rówieśnicy. Zastanawiam się, że w takim Poznaniu można, a jest to mniejsze miasto, można w Lublinie, a u nas nie.
Po co ten blog?
Bo mam nadzieję, że Wy, ludzie zdrowi, zobaczycie nasz dramat i pomożecie nam z niego wyjść i dołączyć do społeczności „normalnych”.