Jako się rzekło
dodane 2012-05-28 16:55
Ostatnio zamiast wymyślać, czytamy baśnie spisane przez innych. Na pierwszy ogień poszły baśnie celtyckie.
Zbiór "Czerwonobrody czarodziej" to fantastyczna pozycja wydawnicza. Jedna z tych książkowych perełek stojących na półce, do których ma się ochotę wracać nieustannie. Dzięki małej mam ku temu coraz częściej okazję.
Jedna z ciekawszych historii zamieszczonych w tym zbiorze to „Jamie i śpiąca ślicznotka”. Tytułowy bohater to pastuszek mieszkający w wiejskiej chacie z matką, który pewnego wieczora zauważył światło w ruinach dawno opuszczonego zamku. Z ciekawości ruszył w kierunku budowli, w której spotkał ucztujące skrzaty. Te zaprosiły go do stołu, ale gdy wybiła północ, zaczęły odchodzić, wykrzykując:
- Wybierzmy się do królewskiego miasta Dublina po najpiękniejszą z dziewcząt. Jedź z nami, Jamie!
Jamie przystał na propozycję, po czym każdy wybierający się do irlandzkiej stolicy wsiadł na latającego konia i wszyscy razem odlecieli w jej kierunku. W Dublinie porwali z pałacu śpiącą dziewczynę, „a na jej miejsce położyły polano drewna, które natychmiast zamieniło się w staruszkę”. Następnie wsiedli na latające konie i wyruszyli w drogę powrotną do zamku. Jamie jednak postanowił skrzaty przechytrzyć.
Wykradł im dziewczynę i wraz z nią uciekł do matczynej chaty. Skrzaty postanowił się zemścić i rzuciły na dziewczynę zaklęcie: odtąd była głucha i niema...
Jak kończy się ta opowieść? Jak większość baśni. Ślubem młodych w dublińskim pałacu. Wcześniej jednak Jamie będzie musiał ciężko pracować, zdjąć czar z ukochanej, wyruszyć wraz z nią do stolicy i przekonać jej rodziców, że to naprawdę ich córka.
Jest coś niezwykłego w tej historyjce. Może dzięki jej lekturze „odzywają się” we mnie celtyckie korzenie Ślązaków, o których Alojzy Lysko wspominał w "Krzyżyku we framudze"? :)
Niesamowita postać ten Lysko. Przed laty zaczytywałem się jego śląskimi bojkami o diobłach i utopcach, które zamieszczał w „Kalendarzach górniczych KWK Ziemowit”; na studiach, podczas zajęć z folkloru, zachwyciły mnie jego „Duchy i duszki Bojszowskie: opowieści ludowe z Górnego Śląska” oraz „To byli nasi ojcowie: legendy rodzinne z Górnego Śląska o poległych żołnierzach Wehrmachtu”, a dziś czytam jego deklaracje na temat Górnego Śląska, wśród których pojawiają się i takie sformułowania:
"Niewątpliwie bylibyśmy w stanie stworzyć własne państwo, skoro udało się dwumilionowej Słowenii, to czemu miałoby się nie udać pięciomilionowemu regionowi? Niewykluczone, że tak się kiedyś stanie. Ja w każdym razie taką nadzieję w sobie żywię". Cytat z „Dziennika Zachodniego”, z tekstu "Autonomia? W końcu się doczekamy".