Boże plany
dodane 2018-05-30 00:31
Bartek Krakowiak, czyli Z Buta Do Maryi
Bartek Krakowiak, młody człowiek, dorastający na ulicy. Wyrusza w samotną, pieszą podróż z Warszawy do Medjugorie. Pokonuje 1300 km tylko i wyłącznie na piechotę. Zakłada bloga zatytułowanego "Z buta do Maryi". Na dzień dzisiejszy liczy on ponad 22 tysiące polubień i ponad 23 tysiące obserwujących. Historia Bartka utożsamia, przynajmniej mnie. Samotny, zbuntowany, agresywny. Jak sam pisze, wolał bić niż rozmawiać. Uwikłany w pseudo środowisko, ostatecznie szuka kogoś kto go zrozumie, nie oceni. Brakuje mu ojca, dla którego alkohol stanowi największy sens życia. W jego rodzinie alkohol był obecny od pokoleń. Bartek dorastał będąc świadkiem ciągłej agresji, np. dziadka, którego po całej Polsce szukała policja a któremu zdarzało się...gonić żonę (babcię) po podwórku, z siekierą w dłoni...Dorastał w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic Warszawy. Przemoc była tam na porządku dziennym. Była wyrocznią wszystkiego. Cały swój ból przelewał na Boga. Jak sam relacjonuje, darł się na Niego, wrzeszczał. Chciał popełnić samobójstwo. Z czasem stał się młodym charyzmatykiem doświadczającym pięknych wizji, które opisuje w książce "Z buta do Maryi", która jest kopią bloga. Jego droga do odnalezienia Boga, w mojej opinii, nie była oczywista. Złość, ból, gniew, agresję i samotność spotęgowała śmierć Igora, nienarodzonego syna. Bartek pisze, że widział swoje dziecko w kawałkach...Sam wstęp stanowiący opis jego historii życia zajął dziewiętnaście stron, więc nie sposób opisać ją w kilku zdaniach. Jest przejmująca, dramatyczna, może nawet niespotykana. Trudno uwierzyć, że w tak młodym wieku, (około 23 lat) Bartek przeżył tak wiele. Jest to człowiek bardzo inspirujący. Polecam zajrzeć na jego bloga - https://www.facebook.com/zbutadomaryi/
Moim marzeniem jest, aby Bartek wygłosił świadectwo w moim mieście. Chciałbym poznać go w rzeczywistości, osobiście. Czytając jego książkę, odbywam podróż razem z nim. Jest świetnym pisarzem, bo każdą opowieść przez niego zrelacjonowaną, czyli każdy dzień drogi z Warszawy do Medjugorie, jestem w stanie zobaczyć oczyma swojej wyobraźni. To niezwykła umiejętność autorska. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że w trakcie lektury nie nachodzą mnie wątpliwości typu, że jest to wszystko przerysowane, że takie rzeczy nie dzieją w realnym życiu a Bóg to nie jest maszynka/automat do spełniania życzeń. Bartek nabiera z każdym dniem ogromnej pokory. Dostrzega Boże miłosierdzie w każdej sytuacji. Nawet tej najtrudniejszej, która rodzi demotywację. Niesie intencje swoje oraz wszystkich tych, którzy proszą go w prywatnych wiadomościach, o modlitewne wsparcie. Wierzy, ale ma świadomość, że Pan Bóg może mieć inne, znacznie lepsze plany...