Codzienność

Archiwum


  • Kto nigdy nie żył

    <iframe title="YouTube video player" width="480" height="390" src="http://www.youtube.com/embed/F6yMx4_46D0" frameborder="0" allowfullscreen></iframe> <iframe title="YouTube video player" width="480" height="390" src="http://www.youtube.com/embed/8aey-D6c7AY" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>


  • Refleksja związana z dzisiejszym dniem

    "Kobiety mają swoje wewnętrzne, tajemnicze życie i mogą popełniać czyny niezrozumiałe dla mężczyzn. ” Arthur Conan Doyle I ta inność jest cudowna i wystarczy się nią delektować i zycie staje sie piękniejsze.


  • Wiosenny powiew

    Jr 17,5-10 To mówi Pan Bóg: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców. Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne. Któż je zgłębi? Ja, Pan, badam serce i doświadczam sumienie, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków”.


  • I znowu poniedziałek...

    Poniedziałek najbardziej zagoniony dzień w naszym domu, ale mimo wszystko lubiany przeze mnie. Dzień zaczynamy wcześnie służbą dla Pana mojego pierworodnego, mimo trudu porannego wstawania lubi je. jest to czas kiedy nie musi się dzielić się mamą z nikim, jestem tylko dla niego. Po Eucharystii szybkie zakupu, czasami jakaś zachcianka dziecka, na która przeznacza swoje kieszonkowe.


  • Święty Soter - patron dobrej miłości

    W obecnej sytuacji przewrotność patrona dnia dzisiejszego:) Zarzucono mi ostatnio, że kogoś nienawidzę, ale były to osoby, które mnie nie znają. Nie znam takiego uczycia, takich emocji, które mogły by być nienawiścią. Odsuwam sie od osób, które w imię czegoś dobrego dla siebie, egocentrycznych zachcianek nie potrafią pracować nad sobą i niszczą wszystko wokół. Nie widzą też zła, które ciągną za sobą i którym wyrządzają zło niewinnym istotką, które zaskakują swoją odpowiedzialnością i dorosłością w swoich poglądach. I przewyższają tych dorosłych o całą galaktykę świetlną w swoim śwatopoglądzie. Zresztą mnie samą to zaskoczyło, ale z drugiej strony Pan Bóg odkrył tajemnicę serca dziecka i pokazał że dzieci są naszym odbiciem.


  • Znalezione w sieci:)

    Nie pamiętam jak miała na imię. Wędrowanie po bieszczadzkich ścieżkach i codziennie moknięcie w deszczu trochę już nadwyrężyły jej siły. Trzeba było zaleczyć pęcherze na nogach. Dzień – dwa na pewno by wystarczyły. Ale jej koleżanka nie chciała czekać. W jadalni prywatnego schroniska w Komańczy już planowała z przygodnie poznanym chłopakiem, że następnego dnia dojdą do Polan Surowiczych albo i Zawadki Rymanowskiej. Co pozostało bezimiennej? Następnego dnia odprowadziłem ją na autobus. Pogodzona z losem górska nowicjuszka odgrażała się, że niebawem wróci na szlaki. Ale trudno było mi się oprzeć wrażeniu, że jednak ma żal. Do swojej przyjaciółki. Owszem, była w tym momencie kulą u nogi. Ale czy dla zrealizowania ambitnych celów zostawia się towarzysza wędrówki? I pamiętam inną scenę. Oazowy dzień wspólnoty w Jaworzu, po którym umocnieni radością ze spotkania i słowem biskupa Domina (wtedy sufragana katowickiego, prosto i pięknie mówił o uczynkach miłosierdzia) wracaliśmy asfaltowa drogą do Bielska, na Troclik. Jedna z dziewczyn wybrała się w niewygodnych butach. Zdesperowana ściągnęła je i zaczęła iść boso. A nam się zrobiło jej żal. Więc… też ściągnęliśmy buty. Żeby, jak sierotka, nie szła tak boso sama. Przecież byliśmy wspólnotą, nie? Bywają ludzie, którzy kipią pomysłami. Z łatwością doświadczonych menagerów dają życie dobrym i pięknym inicjatywom. Tyle że nawet najlepszymi szybko zaczynają się nudzić. Bo mozolna praca, taka bez fajerwerków i głośnych sukcesów, nie wydaje im się dostatecznie ciekawa. Zasadniczo jest to brak cierpliwości. Ale czasem chyba sięga głębiej. Aż do niewierności. Takim obliczonym na lata i wymagającym wierności projektem jest małżeństwo. To nie jest tak, że konkretny mąż czy żona obiektywnie rzecz biorąc najcudowniejszymi ludźmi na świecie. Na pewno jest mnóstwo równie wspaniałych. Zakochani tego nie widzą. Ale gdy „okulary małżeństwa” przywracają im wzrok, przychodzi chwila próby. Nie jest owocem działania Ducha Świętego w chrześcijaninie pragnienie znalezienia najwspanialszego partnera. To często zatruty owoc miłości własnej. Jest nim za to wierność. Kto trwa w Bogu i przynosi owoc wierności rozumie, że nie jest w życiu ważne, czy uda się zrealizować wszystkie ambitne cele. Łącznie z takimi przyziemnymi, jak wzbudzenie zazdrości otoczenia (taki przystojny mąż, taka piękna żona, takie wykształcone dzieci, taki elegancki dom, taki drogi samochód, takie drogie wczasy). Wierne trwanie przy żonie, mężu przynosi dobra znacznie więcej. Nawet jeśli jego źródłem jest zwykłe zdjęcie butów. Takim obliczonym na lata i wymagającym wierności projektem jest też trwanie przy Bogu. Tym też całkiem wielu pobożnych chrześcijan najzwyczajniej w świecie się nudzi. Nawet jeśli kiedyś zachwycali się prawdami podstawowymi – miłością Boga, Eucharystią i prostotą wskazania „wszystko, co byście chcieli, by ludzie wam czynili i wy im czyńcie”. Znajdują sobie inne, czasem nawet całkiem szlachetne cele. Ale że przestają wiernie pytać o te podstawowe sprawy, stopniowo się gubią, przyjmują niechrześcijańska hierarchię wartości. Nie zauważają, gdy powoli celem ich życia staje się dobro firmy, spełnienie wszystkich materialnych zachcianek dzieci czy sukces partii politycznej. Tymczasem wierność Bogu wymaga czasem zrezygnowania z realizacji ambitnych celów i zwykłego zdjęcia butów.


  • Logika tłumu

    Przez pryzmat Wielkotygodniowych czytań widzę przede wszystkim dwa tłumy. Pierwszy w niedzielę palmową radosny, pełen krzyków i usmiechów witający Pana jezusa wjeżdżajacego do Jerozolimy. Drugi pełen gróźb, niezbyt życzliwych krzyków, wołających o śmierć Pana Jezusa. Mozna sobie zadawać pytanie ilu ludzi z tego pierwszego spotkania brało udziła w drugim. Ale czy to jest ważne dla mnie. Rozważając w sercu te dwa bardzo różniące się wydarzenia, zapytałam siebie: A gdzie ty jesteś? Jak zachowywałaśby sie w tym czasie i w tym miejscu? I odpowiedź sie nasunęła sama? Jak wygląda moja osobista relacja z Panem Jezusem? Czy mam podążac za tłumem czy Pan Bóg sam chce mi wskazać dla mnie najwłaściwszą drogę, niekoniecznie prostą? Kiedys mój przyjaciel Kapłan powiedział: że łatwo być w grupie osób, którzy się dzielą, żyją, usmiechają po drodze z Panem Jezusem, mają takie same spojrzenie na wiele spraw. Więc usiadłam sobie kiedyś przed mszą w kosciele i powiedział Panie Jezu jak trudną dostrzec Cię w tej osobie siedzącej w ławce obok mnie, a przeceiż też jesteś, naucz mnie dostrzegać Cie wszędzie gdzie jestem.


  • Prawda jedyna

    <iframe title="YouTube video player" width="480" height="390" src="http://www.youtube.com/embed/cTCOqIprMSk" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>


  • Koniec roku

    „Nie wszyscy święci dobrze zaczęli, ale wszyscy dobrze skończyli.” św. Jan Maria Vianney Może od takiej właśnie mysli zacząć kolejny rok, i codziennie starać sie być lepszym i bardziej upodabniać sie do Stwórcy.Patrzeć z miłościa i pokorą na tych wszystkich, których Pan dał nam na naszej drodze życia.

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco