Powrót do przeszłości
dodane 2013-06-17 21:26
Tegoroczna pielgrzymka na Jasną Górę obfitowała w niespodzianki. Najpierw okazało się, że wśród uczestników jest mój kuzyn, którego nie widziałam od ponad 30 lat. Moje kontakty z dalszą rodziną są, prawdę mówiąc zerowe, więc zdziwiłam się, że mnie poznał.
Zanim dotarliśmy do Częstochowy, wstąpiliśmy do sanktuarium św. o. Pio w Przeprośnej Górce. Pamiętam tę miejscowość z czasów pieszej pielgrzymki warszawskiej, na której byłam tuż po maturze. Wtedy oczywiście nie było tego pięknego kościoła, ani drogi krzyżowej w plenerze, tylko ogromna radość, że w oddali widać było wieżę klasztoru jasnogórskiego i kończy się trud 9 dniowego piegrzymowania.
Na Jasną Górę zawsze wracam ze wzruszeniem, nie było mnie tam 2 lata. Szkoda tylko, że program pielgrzymki był wypełniony tak, że z trudem wygospodarowałam czas na małe "sam na sam" z Czarną Madonną. Trochę w modlitwie przeszkadzały też ciągłe nabożeństwa i śpiewy, ale cóż, taki urok sanktuarium.
W powrotnej drodze zajechaliśmy do Czernej k. Krzeszowic. Bardzo mnie ucieszyła ta wizyta, bo w Czernej bywałam często w czasach studenckich. Wyjeżdżaliśmy tam corocznie z duszpasterstwa akademickiego "Karmel" na rekolekcje wielkopostne. Oczywiście od tego czasu minęło już ładnych parę lat i wiele się tam zmieniło, ale Matka Boża Szkaplerzna pozostała taka sama. A największą niespodzianką okazało się to, że mój ówczesny duszpasterz akademicki przebywa teraz w Czernej. Dowiedziałam się tego w rozmowie z ojcem, który nas oprowadzał po klasztorze. Niestety, nie udało mi się z nim spotkać, ale przekazałam mu pozdrowienia. Nie jestem pewna, czy mnie jeszcze pamięta, ale ja go wspominam bardzo miło. Ech, dobre czasy studenckie....