Przyzwyczajenie
dodane 2013-06-09 19:01
Jestem wielką entuzjastką papieża Franciszka. Zachwyca mnie jego pełna prostoty mądrość, jego interpretacja Słowa Bożego, która zawsze kończy się konkretnym wskazaniem jak postępować w życiu. Ostatnio udało mi się nabyć książkę, właściwie broszurę zawierającą niektóre wypowiedzi jeszcze kardynała Bergoglio i początkowe katechezy papieskie.
Oto fragmnety jednego z rozważań:
"Jednym z największych zagrożeń dla nas jest przyzwyczajenie. Tak bardzo przyzwyczajamy się do życia i do wszystkiego w nim, że już nic nas nie dziwi: ani dobro, za które powinniśmy dziękować, ani zło, które powinno prawdziwie nas smucić. Przyzwyczailiśmy się wstawać wcześnie codziennie, jakby nie mogło być inaczej, przyzwyczailiśmy się do przemocy jako do czegoś nieuniknionego w wiadomościach. Przyzwyczajenie znieczula nasze serca i nie ma już w nas tego zadziwienia, które by odnowiło w nas nadzieję, nie ma miejsca na rozpoznanie zła, by z nim walczyć.
Z drugiej strony, zdarzają się momenty tak mocne, które jak szok wybijają nas z niezdrowego przyzwyczajenia i stawiają w szczelinie rzeczywistości, która zawsze rzuca nam trochę większe wyzwania: na przykład gdy tracimy kogoś lub coś bardzo drogiego, zwykle doceniamy i jesteśmy wdzięczni za to, co mamy, a czego jeszcze chwilę wcześniej nie docenialiśmy w wystarczającym stopniu. To jest ten punkt zwrotny, który wybija serce z rutyny i lenistwa przyzwyczajenia"
Tak wiele prawdy w tych stwierdzeniach. Można się łatwiej czy trudniej przyzwyczaić do wszystkiego: do wiecznie niezadowolonego szefa, ciągle narzekającego kolegi, nawet do zbuntowanego dziecka. Bo zwykle łatwiej jest zakceptować zło, niż podejmować z nim walkę. Widzę też i u siebie te oznaki przyzwyczajenia: brak chęci do szukania nowej pracy, wyrwania się ze środowiska, które mnie często irytuje, zerwanie pewnych relacji. Przyzwyczajam się nawet do niepowodzeń, bo już nie mam siły walczyć o swoje.