Z mojego życia
Niech Bóg będzie znowu na pierwszym miejscu
dodane 2010-03-21 01:47
Mogłabym teraz napisać piękny post, że oto właśnie przechodzę "noc ciemną" i jest mi strasznie ciężko, bo nie czuję Pana Boga.
Tylko że to, co teraz przeżywam nie ma nic wspólnego z nocą świętą, która była udziałem św. Teresy z Avila czy Matki Teresy z Kalkuty. Bo to tylko i wyłącznie efekt mojego lenistwa i braku dyscypliny wewnętrznej.
Ciężko mi ruszyć za przeproszeniem tyłek i iść w tygodniu do kościoła. A to jestem zmęczona, a to mnie coś boli, a to jest coś do zrobienia, a to pogoda brzydka... "Paluszek i główka to szkolna wymówka", mówiła moja mama. Jak w niedzielę wreszcie się wybiorę to z wyrzutami sumienia, że cały tydzień nie byłam i obiecuję sobie i Panu Bogu, że to się zmieni, ale od poniedziałku znowu jest to samo i tak w kółko... Pewnie, nikt mi nie każe chodzić do kościoła codziennie. Tylko, że kiedyś tak chodziłam i mimo to miałam czas i na naukę i na rozrywki. A teraz stale mi brakuje czasu. I nie mam siły na nic.
Jestem taka zła na siebie, że aż szok. Może jak to wystukam na klawiaturze, to w końcu się wezmę za siebie.
Idź do spowiedzi, powiedz jakiemuś księdzu - ktoś powie. I tu zaczyna się kolejny problem, bo pójście do spowiedzi jest jeszcze trudniejsze niż samo pójście na Mszę. Tym bardziej, że tu trzeba wyznać grzechy do ucha księdza, a o nich też się słyszy różne rzeczy i sama czasem widzę coś, co mnie prawie załamuje.
Modlitwa codzienna do łatwych też nie należy, bo w moim wykonaniu to ostatnio wychodzi tak, że wieczorem długo coś czytam albo przeglądam jakieś głupie demotywatory, a potem klękam do modlitwy i myślę o tysiącu sprawach, ale nie o Panu Bogu. Pismo Święte otwieram, sprawdzam sobie, jakie są czytania na następny dzień, ale zatrzymuje się na płyciźnie i niby proszę Boga o pomoc, ale zaraz Mu mówię, że już późno, a jutro trzeba wcześnie wstać do pracy i na tym się kończy.
I słucham nawet teraz różnych pieśni i piosenek chrześcijańskich i sama w domu też śpiewam i nawet się przy tym wzruszam, ale co z tego...
I ściągam audycje ze strony Radia Plus Warszawa, a potem odsłuchuję je na komórce i nawet to mnie jakoś porusza, ale wszystkie moje porywy nawróceniowe kończą się na chceniu.
A na to wszystko nakładają się niepoukładane relacje z innymi ludźmi i wynikające z tego kłótnie...
I co mi po tym, że moje wszystkie sprawy, nazwijmy to "zewnętrzne", układają się bardzo dobrze, skoro nie potrafię się tym cieszyć? Czuję, że to, co miało być najważniejsze, zeszło na dalszy plan.