Maryja, Z mojego życia
Po pielgrzymce
dodane 2009-08-15 19:32
Wróciłam... Cóż to był za czas... Ta pielgrzymka była dla mnie wyjątkowo ciężka. Pan Bóg dał mi doświadczyć, jak słaba jestem... część drogi musiałam przejechać... Wróciłam zmęczona, z obolałymi stopami, ale mimo to radosna. Dziękuję Mu, że mogłam przejść te 300 km, pokonując swoje zniechęcenie, ból, przemęczenie. W tym roku była nieciekawa pogoda - albo upały albo deszcz, nic pomiędzy... Ile razy miałam ochotę usiąść, powiedzieć: Ja już dalej nie idę! Ale czułam się potrzebna. Szłam jako służba medyczna, więc miałam mało czasu na odpoczynek. Jednak to, że mogłam komuś pomóc, choć na chwilę ulżyć w jego bólu, jakoś mi samej pomagało. Pan Bóg potrzebował moich rąk, mojego czasu, mojej cierpliwości, łagodności, uśmiechu...
Nie powiem, że pielgrzymka w radykalny sposób zmieniła moje podejście do życia. Raczej utwierdziła mnie na tej drodze, na której jestem. Słowo docierało do mnie trudno, bo szło mi się ciężko i nie mogłam się skupić.... odczuwam pewien niedosyt z tego powodu... ale myślę, że mimo to choćby małe ziarenko zakiełkowało. Pokłóciłam się parę razy z Panem Bogiem - gdy miałam kompletnie mokro w butach, nie miałam siły iść dalej... no ale jak dajesz, Panie Boże, taką pogodę, to daj też siły... chcesz przez wodę lejącą się strumieniem z nieba oczyszczać moje intencje... jakby zadając mi pytanie, czy nadal Cię kocham... wiesz, że tak jest, ale ja już nie mam siły! No ale co sobie, dziewczyno, wyobrażasz, że ktoś podstawi autokar, żeby pielgrzymi mogli sobie podjechać? Nie po to poszłam na pielgrzymkę. Trzeba zacisnąć zęby i iść. Przytulić się w duchu do Jezusa i iść... On też szedł swoją drogą krzyżową.
Tylu cudownych ludzi... Bracia i siostry, księża, gospodarze. Tyle dobroci doświadczyłam, tyle otwartych serc widziałam. Dzięki nim i ja stałam się bardziej otwarta, ale bez przesady... wyrosłam już z czasów gdy na siłę szukałam przyjaciół i zwierzałam się łatwo innym. Właśnie ta pielgrzymka mi pokazała, jak wydoroślałam, dojrzałam.
Jasna Góra. Spotkanie z Matką. Spojrzenie w Jej oczy. Krótko, bo trzeba zrobić miejsce innym. Ale Ty, Maryjo, przecież wszystko wiesz... powiedz to Chrystusowi... prowadź mnie do Niego.
Dzisiaj to ja zostałam matką. Duchową oczywiście. Piąty raz podjęłam się duchowej adopcji. Niech ten czas będzie dla mnie przygotowaniem się do bycia matką w sensie fizycznym.
Jutro rano obudzę się i zacznie się codzienne życie. Co przyniesie, nie wiem. Ufam, że Pan Bóg poprowadzi mnie przez nie i da siłę do świadczenia o spotkaniu z Nim, o tym, że On żyje pośród nas... we mnie.
Za cały ten czas CHWAŁA PANU i duża buźka dla Niego :) .