Różne
O antykoncepcji inaczej
dodane 2009-01-06 00:40
Niedawno natrafiłam w Gościu Niedzielnym /nr 52/2008/ na artykuł "Nie zarabiamy na wstydzie". Opowiada on o właścicielach apteki internetowej, którzy postanowili nie sprzedawać środków antykoncepcyjnych i homeopatycznych. Przeczytałam go z zainteresowaniem, bo już niedługo założę biały fartuszek z plakietką "mgr farmacji" i stanę przy okienku.
Gwoli wyjaśnienia - to nie jest post o moim osobistym zdaniu na temat antykoncepcji. Jest dla mnie oczywiste, że nie będę jej stosować. Od jakiegoś czasu zastanawiam się jednak, co zrobię, gdy pacjent poprosi o wydanie środków antykoncepcyjnych.
Prawnie to wygląda tak. Każda apteka ma obowiązek prowadzenia sprzedaży takich produktów. Mam prawo odmówić wydania środków antykoncepcyjnych, ale po pierwsze muszę to wcześniej ustalić z kierownikiem (najlepiej poprzez odpowiedni zapis w umowie o pracę), a po drugie muszę wskazać osobę, która zrobi to za mnie. Czyli np. koleżankę z okienka obok.
Długo mnie to męczyło, czy mają sens takie kombinacje, skoro pacjent i tak dostanie to, co chce. Ale przecież ja nie mam prawa podejmować decyzji za kogoś. Za to mam w tym momencie okazję do dania świadectwa. Pacjentom i współpracownikom.
Oczywiście to, o czym piszę nie dotyczy doustnych środków antykoncepcyjnych, bo są one stosowane także w leczeniu zaburzeń hormonalnych. Jakoś nie wyobrażam sobie pytania pacjentki: A po co pani to lekarz przepisał? Co innego z prezerwatywami czy środkami wczesnoporonnymi. Choć tak naprawdę także zwykłe pigułki mają działanie wczesnoporonne. Jest tak napisane w podręcznikach farmakologii, ulotkach dla pacjenta, ale głośno się o tym nie mówi.
Mam nadzieję, że gdy przyjdzie na to czas postąpię tak, jak chciałabym postąpić, w zgodzie z własnym sumieniem.