Pismo Święte, Z mojego życia
Święto Nadziei
dodane 2008-11-01 23:33
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami. Mt 5,1-12
Dziś na cmentarzach duży ruch. Każdy chce odwiedzić groby rodzinne, z różnych pobudek - z tęsknoty za kimś bliskim, kto już odszedł, z poczucia obowiązku, z tradycji. To też dobra okazja, żeby spotkać się z żyjącym członkami rodziny, wspólnie powspominać zmarłych. Szkoda tylko, że tak mało osób zdaje sobie sprawę z prawdziwego znaczenia tego święta. Pewnie dlatego tak mała część odwiedzających cmentarze zdecydowała się uczestniczyć we Mszy św.. Piękne wieńce, grób zastawiony zniczami - to wszystko nikogo nie zbawi. Zbawia Chrystus.
Dla mnie to święto jest właśnie Świętem Nadziei. Słuchając dzisiejszej Ewangelii czułam radość i pokój. Jak dobrze usłyszeć, że moje życie ma sens. Na co dzień nie jest mi łatwo kochać Boga i bliźniego, żyć w zgodzie z nauką Kościoła. Staram się jak mogę i nie zniechęcam się trudnościami. Nie uważam się za idealną i "już świętą", bo wciąż grzeszę. Nie rezygnuję jednak z walki o świętość. Nie jest łatwo się do tego przyznać i przychodzi mi to raczej z trudnością. Przeżegnać się na cmentarzu, powiedzieć koleżance, że nie chodzę na imprezy w piątki, potwierdzić, że nie wspołżyję z moim narzeczonym... Jestem tylko człowiekiem i boję się opinii innych ludzi, choć wiem, że to, co inni o mnie mówią tak naprawdę niewielkie ma znaczenie, bo najważniejsze jest to, co myśli o mnie Bóg. Nieraz rozpaczliwie wołam do Boga, bo mam już dość tego życia, kłopotów, mam wrażenie, że On tylko milczy i nic nie robi. Jak dobrze jest dziś usłyszeć, że Bóg mi błogosławi. Że wszystkie moje trudy, rozterki, kłopoty nie są obojętne Bogu. Jak dobrze czuć radość, że On nie zostawia mnie samej sobie, tylko przychodzi do mnie w Komunii świętej by mi błogosławić i by razem ze mną przeżywać moje życie.
Pisząc tego posta słuchałam tego na you-tube.