Błoto wciąga
dodane 2017-05-24 15:06
Jak mówi Wilkor i brać 4x4.
Plany były ambitne. Miało być nocowanie w lesie. Dwoje ośmiolatków z tatusiami i ewentualnie Wilkorem. Ale niepewna pogoda i niespiesząca się w tym roku wiosna urealniły te plany. Pojechaliśmy do górskiej chatki Wujka Krzyśka a zamiast noclegu w lesie zrobiliśmy sobie górską wycieczkę. Było bardzo miło. Zaraziliśmy miłych gospodarzy poszukiwaniem opencachingowych skarbów. Zaraziliśmy, to raczej dobre słowo, bo przez dziwne wskazania gps-a musieliśmy nadrobić parę kilometrów po bardzo stromej drodze...
Nie mniej zadowolony był Wilkor, którego zabraliśmy jednak ze sobą. Na czerwonym szlaku z Kocierza nie pominął żadnej kałuży. Akurat wtedy odbywał się tam bieg Beskidzki Topór. Oferowaliśmy mijającym nas biegaczom niewykrywalny doping, sięgając znacząco do obroży Wilkora...
Kiedy zbliżaliśmy się już do celu idąc grzbietem Miareckowych od północnej strony zaczęły przez przełęcz przedostawać się tumany mgły. Wspinały się pod górę aby przeskakując ponad nami opadać na drugą stronę. W pewnym momencie zauważyłem, że Wilczątko zamilkło i maszeruje z wydętymi policzkami. Na moje nieme pytanie odpowiedziało:
-"Bo ja mam w buzi chmury!"
Dzień zakończyliśmy ogniskiem i gotowaniem (podgrzewaniem) barszczu w naszym nowym kociołku.
Następny dzień obudził nas deszczem i mgłą. Nas to jednak nie zraziło. Ubraliśmy gumowce, dobre kurtki i poszliśmy przeczesać pobliskie lasy i dukty. Taki spacer we mgle to bardzo ciekawe przeżycie. Złachmaniałe pajęczyny, krople na świerkowych igłach, opuszczona chata czy wisząca na drzewie czaszka pterozaura robią w takiej oprawie dużo większe wrażenie. Rozwija się też wyobraźnia.Na przykład Wujek Krzysiek zaprowadził nas na taras widokowy. Wyobrażaliśmy sobie jak pięknie widać z niego Górę Żar, lotnisko, jak wspaniale pobłyskuje Jezioro Międzybrodzkie a wzrok sięga aż za Oświęcim.
Podczas powrotu mogliśmy być świadkami typowych stosunków damsko-męskich w pigułce. Wilczkowa rówieśniczka Natalka o coś się obraziła na Wilczątko. Na resztę mężczyzn w naszej wycieczce chyba też. Nie odzywała się do nas przez dłuższy czas, chociaż wszyscy namawialiśmy ją do powrotu. W końcu chyba znudziło jej się samotne wędrowanie, bo weszła do trochę większej kałuży i zaczęła wołać o pomoc. Wilczątko jako pierwsze pospieszyło z pomocą. To wystarczyło do przełamania lodów. Kiedy Tatuś z wyrzutem dopytywał czy już jej przeszło, ona odpowiedziała:
-"Tak, bo Wilczątko uratowało mnie z błota!"
Tak to w rycerskim nastroju wróciliśmy do chatki a niebo rozpogodziło się jak humor Natalki.
...
Tyle, że musieliśmy już wracać :-(