Piernikowe opowieści, Wilczątko
Koniec lata
dodane 2016-08-29 13:21
i jego zapachy
Starsze Wilczki często słuchają muzyki. Ja to akceptuję, ale nie do końca rozumiem. Potrafię żyć bez muzyki, mogę jej nie słuchać przez wiele tygodni, nie mam też wyrobionego gustu muzycznego. Kiedy ktoś pyta jakiego gatunku muzyki słucham, odpowiadam że Country - i to najczęściej kończy ten temat...
Ale starszaki puszczają muzykę zawsze i wszędzie. Ostatnio Wilczyczka słuchała rapowego kawałka podczas swojego joggingu. Raper śpiewał o tym, że jego dziewczyna pachnie jak ostatnie dni wakacji. Wilczyczka przebiegała właśnie wtedy obok jednego z gospodarstw rolnych z naszej okolicy. Gospodarz właśnie ładował samowyładowczą przyczepę obornikiem. Tak, to chyba ten zapach - pomyślała.
Ostatni weekend wakacji spędziliśmy w Lipnicy Murowanej. To ta miejscowość, z której zawsze w Niedzielę Palmową jest relacja w telewizji. Nie dlatego, że z tak małej wsi pochodzi aż troje świętych ale dlatego, że robią tam największe palmy wielkanocne.
W sobotni ranek, razem w Wilczątkiem poszliśmy na grzyby. Nie nazbieraliśmy ich jakoś przesadnie dużo (dwa koźlarze dla utrzymania honoru) ale za to pograliśmy sobie w misie-patysie na moście nad Uszwicą, zaobserwowaliśmy przeprawę sarenek przez rzekę, widzieliśmy ostatnie bociany, które jeszcze nie załatwiły sobie wiz i przed odlotem dozorowały zbieranie siana.
Kiedy po śniadaniu, młodzież wybrała się na basen do Wiśnicza, my z Wilczycą poszwędaliśmy się po okolicy. Znaleźliśmy kilka grzybów, w tym jeden kamienny:
wpadliśmy na zamek w Nowym Wiśniczu, minęli dom w którym bywał Matejko i odkryli mały cmentarz-pomnik na którym pochowano ofiary niemieckich morderstw z czasów II wojny światowej.
Cały dzień objadaliśmy się malinami, które dojrzewały na wyścigi w ostatnio-letnim słońcu. Już chyba kiedyś pisałem, że lubię zwiedzać te okolice. Bardzo kojarzą mi się z włoską Toskanią. Nie tylko ze względu na pagórkowate ukształtowanie terenu ale na taką ichniejszą dumę z przynależności do tej ziemi. Tak jak Toskańczycy sprzedają niedobry i niesłony chleb bo twierdzą, że resztę jedzenia mają tak smaczną i szlachetną, że chleb może być niedobry, tak rolnicy z okolic Lipnicy prześcigają się w dbałości o swoje pola, gospodarstwa i domy i szczycą się swoją historią i najwyższymi w Polsce palmami :-)
...
Dla mnie poza szkołą zaczyna się najpiękniejszy czas w roku: Indian Summer - lub po polsku - Babie Lato. Też tak trochę się czuję. Te żółknące liście to jak siwizna na brodzie i skroniach, zimne poranki i wieczory to jak poranne łupanie w krzyżu a z drugiej strony dojrzewające owocki - wilczątka, skuteczność w pracy i poza nią to jak późne, obfite zbiory. Wzorem przyrody trzeba się cieszyć każdą pogodną chwilą i kumulować dobre wspomnienia jak zapasy na zimę.