Piernikowe opowieści
Państwo Polskie ostoją Wiary i powagi Kościoła K.
dodane 2015-10-28 09:56
w praktyce
Taki oto tytuł mogłoby nosić dzieło dotyczące funkcjonowania naszych urzędów państwowych, szczególnie tych związanych z archiwami i księgami wieczystymi.
Jesteśmy w trakcie próby sprzedaży domu rodzinnego, wybudowanego w 1958 roku przez dziadka mojej żony. Pra prababcia darując grunt pod budowę zadbała o to, aby w księdze wieczystej utrzymany został wpis z 1934 dotyczący miesięcznej „wymowy”. Zawierał on spis artykułów żywnościowych, które należy dostarczać miesięcznie babci aż do chwili jej śmierci. Wymienione były jeszcze dwie osoby: jej mąż i siostra. Wszystko ładnie wpisane w księdze wieczystej, przepięknym pismem odręcznym.
No i chcieliśmy, głupi, wykreślić ten wpis z księgi aby nie zostawiać takich prawnych „śmieci” nowym właścicielom. Mogliby się wystraszyć, że którejś nocy zastaną jakiegoś praprawnuczka grzebiącego im w lodówce w poszukiwaniu tuzina jajek obiecanych prapraprababci.
Pierwszą informację, która zdobyliśmy, były orientacyjne imiona naszych antenatów. Z napisanymi na karteczce namiarami poszliśmy do urzędu cywilnego zdobyć akty zgonu. A tam była akurat awaria systemu komputerowego i panie musiały stawiać pasjansa ręcznie. Odesłały nas z kwitkiem, ponieważ aby zdobyć akt zgonu trzeba podać jego dokładną datę. Wiśta wio, łatwo powiedzieć, skoro wszystko wydarzyło się wcześniej niż sięga pamięć najstarszych, żyjących członków rodziny. Jakoś udało się określić datę zgonu prababci, ale już jej męża w żaden sposób. W dodatku, ktoś stwierdził, ze dziadek umarł chyba w latach 30-tych, więc panie w urzędzie odesłały nas do Archiwum Państwowego. I w tym miejscu panie urzędniczki po raz pierwszy odesłały nas do „Proboszcza” aby w kronikach kościelnych poszukał czegoś od zmarłych dziadkach.
Założyliśmy oficjalną kwerendę w Archiwum Państwowym i w oficjalnej odpowiedzi uzyskaliśmy podpowiedź, że tego typu danych najlepiej poszukać w Diecezjalnym Archiwum Kurii Katowickiej…
Faktycznie z pomocą przyszedł Ksiądz Proboszcz, który pomimo tego, że dopiero co objął parafię, znalazł czas aby wyręczyć stadko urzędników i przeszukał stare księgi parafialne ustalając datę zgonu dziadka na 1937 rok.
O dalszych problemach formalnych nie będę już pisał, ale na końcu ujęła mnie głęboka wiara w Zmartwychwstanie zapisana mocno w ustaleniach prawnych naszego Państwa. Otóż akt zgonu wydany przez urząd Najjaśniejszej Rzeczpospolitej jest uznawany jedynie w czasie 2 miesięcy od jego wydania – później trzeba wystawić nowy.
...
Gdyby być konsekwentnym, ważność aktu zgonu powinna wynosić 3 dni...