Na białej sali.

Sylwestrowe plany wilczego stada zostały brutalnie zweryfikowane przez ospę wietrzną Wilczątka. Odwołaliśmy wszystkie plany i postanowiliśmy pobalować w domu. Wilczyca przygotowała dobre jedzonko i zarządziła, że ubieramy się na balowo. Wilczki zorganizowały muzykę i rozpoczęliśmy balety. Wilczątko pomimo swojej choroby pełniło z zapałem rolę wodzireja. Najpierw nauczyło nas swojego tańca. Gdyby ktoś był zainteresowany to: należy rozstawić rączki na boki pod kątem prostym, zgiąć je w łokciach do dołu. Następnie należy w rytm muzyki podrygiwać wykonując z lekka goryle ruchy. Przetańczyliśmyw ten sposób kilka kawałków zapodawanych przez starsze Wilczki. Następnie, kiedy Wilczątko zaczęło okazywać oznaki zmęczenia Wilczyca zaproponowała, że moglibyśmy trochę uszczuplić nasze zapasy materiałów pirotechnicznych. Wilczątko podjęlo temat:

-"Tak! Ja chcę zobaczyć r e n i  f e r k i na niebie!"

-"Chyba fajerwerki? "- sprostowałem.

"Tak, tak fajerwerki!" - ucieszyło się Wilczątko.

Odpaliłem dwa ogniste pióropusze i przebraliśmy malucha w piżamkę.

Resztę wieczora spędziliśmy w pozycji horyzontalnej a zaraz po północnych życzeniach poszliśmy spać bo następnego ranka Wilczek miał służbę ministrancką na godzinę 6:00 (brrr)

 Z najlepszymi Noworocznymi życzeniami zamieszcza Old Piernik ze stadem.