Doświadczenia na Chwałę Boga

Uniżenie się przed Bogiem

dodane 20:04

Wartość uniżenia się przed Bogiem

Będę pisać o przyznawaniu się do grzeszności i uniżeniu przed Bogiem
Ogólnie, sytuacja wygląda tak, że od pewnego momentu dopuściłam do tego, aby pewne problemy, kwestie, związane z relacjami z ludźmi oraz moją osobistą wolnością.. stały się dla mnie zbyt ważne, można by rzec, dopuściłam do tego aby stały się w jakimś stopniu ważniejsze od Boga.. wtedy doszło do rozmaitych komplikacji, zamieszania, popadłam w zły stan wewnętrzny.
Przez jakiś czas, kilka dni.. byłam więc w raczej dość kiepskim stanie duchowym.. i nie specjalnie rozumiałam dlaczego, w czym rzecz, ani też co mam z tym robić jak na to reagować. Starałam się zrozumieć i „robiłam co mogłam”, modliłam się.. nawet dość przesadnie i nie bardzo to wychodziło, mhym.. walczyłam.. próbowałam czytać Pismo Święte.. i robiłam w ogóle co mogłam aby zbliżyć się do Boga.
I cóż, można powiedzieć, że udawało się to.. ale potem zaraz coś znów się psuło, pojawiał się lęk, obawy, itp. i wszystko się sypało.. zastanawiałam się co jest nie tak ? Walczyłam z objawami choroby – grzechami.. niewolą.. w sobie..
Nie bardzo to wszystko wychodziło.
Moja wzmożona aktywność psychiczna, wołanie do Boga, próby stoczenia skutecznej walki..
No a przecież postanowiłam już tylko po prostu ufać.. i nic takiego nie robić..
Mhym.. ogólnie to kiepsko było.
 
Ale wyszłam z tego, chciałam właśnie pisać o tym jak z tego wyszłam / zostałam wyprowadzona.. ale w taki sposób, aby skorzystały na tym i inne osoby w podobnej sytuacji..
 
„Jeden z powieszonych na krzyżu złoczyńców bluźnił Mu, mówiąc: „Czy Ty nie jesteś Chrystusem? Wybaw siebie i nas!”.
Drugi natomiast, upominając go, powiedział: „Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż ponosisz tę samą karę?   My przecież sprawiedliwie zostaliśmy ukarani. Zasłużyliśmy na to.
Ale On nic złego nie zrobił”.
I dodał: „Jezu, wspomnij o mnie, gdy wejdziesz do swego królestwa”.
Odpowiedział mu: „Zapewniam cię: Dzisiaj ze Mną będziesz w raju”.”
 
Taki to jest fragment, który od wczoraj nieco już we mnie zaczął pracować.. Hmm.. Będzie trudna nauka.. kto może przyjąć niech przyjmuje..
 
Zacznę od tego, że w naszym życiu .. jest wiele takich sytuacji, zdarzają się one co jakiś czas..
Sytuacji kiedy z jakichś przyczyn cierpimy, znosimy trudności, jesteśmy atakowani, zniewoleni, czujemy się jakoś pokrzywdzeni, spadają na nas jakieś nieszczęścia, przygniatają nas choroby.. I nie bardzo wiemy jak sobie z tym radzić.. próbujemy wielu sposobów i podejść.
MY jako LUDZIE WIARY też mamy z tym problemy.. czasem może i większe niż inni.. mniej lub inaczej wierzący czy coś x)
 
Wymieńmy sobie jakie to mogą być problemy, z grubsza
Otóż my.. mamy nieraz takie podejście.. że nam się coś należy..
Myślimy sobie np. „Jezus za mnie umarł, jestem bożą Córką, Bóg mnie kocha, Bóg Jest Dobry, Miłosierny, Bóg wybacza, Bóg uzdrawia” itd.
Czasem mamy problem uznać odpowiednio naszą grzeszność i się uniżyć
No a czasem mamy problem zaufać..
 
Ale teraz skupmy się bardziej na postawie „przecież mi się należy” …
Otóż mamy czasem ten problem
„przecież robię co mogę , wierzę, ufam, staram się żyć dobrze, polegam na Bogu i Jego łasce, wybaczam i proszę o wybaczenie, liczę na Jego Miłosierdzie,  wzywam Jego Imienia aby być Zbawionym – zatem spełniam wszystkie warunki.. jakie są do spełnienia..
Więc co jeszcze mogę zrobić ? ..”
 
Ano może się uniżyć .. Ano może przyjść do Boga i .. 
Czasem i my jesteśmy na tym krzyżu obok Jezusa,
ale czy wtedy mówimy sobie „oto cierpię niewinnie za grzechy innych ludzi”
czy może „oto cierpię .. z powodu własnych grzechów..”
 
Cóż, spróbujmy zanurzyć się w tym głębiej.. dotrzeć do sedna.
Przypuśćmy, że doszliśmy już do tego, że nie cierpimy tak znów niewinnie.. że ma to jakiś związek z naszymi grzechami.. też..
Przypuśćmy, że doszliśmy już do tego, że właściwą postawa wobec Boga jest nasze uniżenia a Jego wywyższenie..
Aż w końcu zrozumieliśmy jak bardzo powinniśmy się uniżyć.
Aż dotarło do nas, że od pewnego momentu zaczęliśmy grzeszyć i dotąd grzeszyliśmy przez tak wiele rzeczy.. narosło to szybko..
I dotarło do nas, że .. w wyniku tych trudności.. skoncentrowaliśmy się na sobie samym..
I że powinniśmy umrzeć dla siebie.
Że Bóg przestał być najważniejszy, a my i rozwiązanie problemu, wyjście z niego .. staliśmy się ważniejsi .. Hmm
 
Spójrzmy jak pokornie prosi ten .. człowiek .. grzesznik..
„Jezu, wspomnij o mnie, gdy wejdziesz do swego królestwa”
Spójrzmy .. on nie mówi.. „wierzę, że umierasz za mnie.. więc wierzę, że mogę liczyć na Ciebie..” „jestem twoim synem Boże, dałeś mi wszystko, więc biorę co moje” x)
„przecież mnie kochasz, jesteś Miłosierny, przecież dajesz, troszczysz się.. więc biorę”
Nie.. Ale  On umiera dla siebie .. i prosi pokornie..
Nie zdaje mu się, że jest kimś więcej niż grzesznikiem, który słusznie cierpi za swoje grzechy, ale jednak jest w nim też coś, pokora i nadzieja, jakieś zaufanie, prośba, skierowane do Miłości Bożej. I on spostrzega w Jezusie Króla, Bożego Pomazańca i szansę na swoje wyzwolenie, on grzesznik ma tę łaskę, którą otrzymuje dzięki pokorze, aby to poznać i uwierzyć i prosić pokornie o łaskę swego ocalenia.
 
I my nie powinniśmy mówić lub myśleć czegoś w rodzaju:  „tyle dla ciebie zrobiłem” „zobacz ja się staram i jak cierpię tutaj niewinnie”, lub , nawet..
„jestem przekonany, że to dostanę, pewien, że będzie mi odpuszczone i wejdę do nieba, bo przecież.. tak jest napisane.. takie są obietnice” – ok nawet jeśli jest w tym prawda, serio, trzeba wiedzieć kiedy, w jakiej formie i postawie, wobec jakich okoliczności i przeciwności taką prawdę stosować.. przede wszystkim zwracając uwagę, czy to aby nie jest czas, aby uniżyć się przed Bogiem i prosić pokornie, zamiast wyciągać rękę w stronę tego, co wypływa z Bożego Serca i Jego Miłosierdzia, niczym po swoją własność..
 
Cóż, czasem tego rodzaju rzeczy.. w kluczowych momentach naszego życia.. Na krzyżu.. na prawdę nam przeszkadzają, takie myślenie.
Wiele różnych sytuacji jest w naszym życiu..
Czasem jest nam tak ciężko i jest całkiem sporo tych trudności.. chorób, cierpień, krzyży..
Ponieważ czegoś jednak nie robimy..
Nie umieramy dla siebie, Nie przychodzimy pokornie
Różne rzeczy: my sami, nasze dobro, inni ludzie, nasze lub innych problemy, uczucia, myśli stają się ważniejsze od Boga. Okazuje się że w trudnej sytuacji, mogą stać się dla nas ważniejsze od Boga. I może się okazać, że mamy problem by przyjść do Niego całkiem pokornie, zdać się na Jego Łaskę, prosić o Miłosierdzie, nie myśląc już sobie czegoś w rodzaju „należy mi się”.
 
Bóg Jest Dobry i Miłosierny, Bóg kocha i On chce rzeczywiście okazywać Miłosierdzie, dawać Łaskę, więc spodziewamy się, że jak będziemy prosić to otrzymamy..
Czasem tylko nie zauważamy że „cos poszło nie tak” i zabrakło pokory, zabrakło czegoś.. może i Miłości.. i że Bóg przestał być najważniejszy..
 
Dziękuję Bogu za Jego prowadzenie, podczas modlitwy, które zawsze jest potrzebne, a dzisiaj szczególnie mi Duch Święty pomagał podczas Mszy Świętej (w Katedrze, była to bardzo dobra Msza – jak dla mnie)
Cóż szczerze.. rozumiałam już że powinnam przyjść w jak najprawdziwszej.. szczerości, pokorze, ze skruszonym sercem i o to się starałam. I Duch Święty pomagał.. prowadził, okazało się, że mam odsłaniać przed Bogiem te wszystkie miejsca we mnie,
gdzie rozlał się grzech, aby wylewała się łaska i było to jakoś trudne dla mnie odsłaniać to serce przed Bogiem, w jakimś stopniu przy obecności ludzi.
Jak to u mnie bywa i co stanowi jeden z moich „zwyczajnych problemów” nie wiedziałam ile ludzie z tego wszystkiego widzą, czują, i w jakiej formie dociera do nich to wszystko co dzieje się w moim wnętrzu..
Ale cóż, mimo tego wszystkiego, poszłam w te stronę.. ostrożnie stopniowo
Hmm upokorzyłam się .. tak to można określić ; kosztowało mnie to, .. lecz to działało na to co we mnie butne.. pyszne.. wyniosłe.. i na to moje spojrzenie jakie miewam nieraz- na zasadzie „co wam do tego” „odczepcie się ode mnie i moich problemów, grzechów” itd.
Taaa, cóż.. co mogę powiedzieć..
Ostatecznie współpracowałam z Bogiem, otwierałam serce na Jego Łaskę i leczyło mnie to ..
a potem pracowałam nad tym by powoli, ostrożnie stopniowo „wchodzić do wspólnoty”, nad miłością bliźnich.. otwierałam serce na ludzi.. dopuszczałam jakoś nieco ich do siebie.. do ponownie otwartego serca.. w którym znów działała i zwyciężała Boża Łaska.
 
W tym wszystkim właśnie.. umierałam dla siebie, pozwoliłam sobie umrzeć dla siebie i Bóg stawał się najważniejszy, i tak Jego Łaska znów weszła do mojego serca, Głos Jego Prawdy zaczął znów do mnie wyraźniej przemawiać, Stopniowo.. odzyskiwałam Wolność. I tak.. Dzięki Jego Łasce Bóg znów stał się Ważniejszy.
 
Zdaje mi się że sporo zrozumiałam, nauczyło mnie to paru rzeczy, postawiło kilka w nowym świetle. I tak sobie myślę.. Jeśli chcemy być wolni, uzdrowieni, wyzwoleni od zła, zwyciężyć, być blisko Boga, w Prawdzie Mhym.. Najlepiej uniżyć się.. przed Nim.. Prosić pokornie..
A nie „że się należy” komuś bo jest taki wierzący, dobry, święty, trzyma Boga za Słowo i czyni wiele dobra.
 
W każdym razie jestem teraz znów wdzięczna Bogu : )
I szczerze .. warto .. iść w tę stronę.. co ów człowiek, będący na krzyżu obok Jezusa
Ten, który uniża się, żałuje swoich grzechów, przyznaje się do nich, odsłania swoje serce, prosi pokornie..
Zdaje się rozumieć.. z łaski bożej .. że tu trzeba iść w to uniżenie, aż do końca
Aż do śmierci dla siebie samego
I nawet wtedy, że trzeba w tym wytrwać.. nadal umierać dla siebie
Nadal zapierać się siebie
Nadal.. nie wyrażać jakichś pretensji .. wobec Boga .. czy kogoś.. „czemu mnie to spotkało” „co to ma znaczyć” „przecież w gruncie rzeczy jestem niewinny, nie mam wiele na sumieniu, wiele złego nie zrobiłem, za wszystko przepraszałem” „przecież wierzę i polegam na Jego Słowach” itp. itd.
 
Cóż, wobec naszych problemów.. cierpień .. grzechów i związanych z nimi niewoli
Może po prostu idźmy w to uniżenie przed Bogiem..
Przepraszajmy, prośmy o łaskę, uniżajmy się,
Nie myślmy sobie czegoś w rodzaju „mnie to nie dotyczy” „ja nie mam z tym problemu”
„gdyby nie ten szatan, okoliczności, inni ludzi, coś tam jeszcze, to wszystko byłoby dobrze”
„wszystko sprzysięgło się przeciw mnie, a ja tu tak całkiem niewinnie i niezasłużenie znoszę te wszystkie rzeczy, bo ludzie, bo świat, bo szatan, bo okoliczności”
„I z trudem, z bólem i ostatkiem sił udaje mi się przetrwać i odnieść jakieś zwycięstwo.. bo się nie poddaję.. i .. w ogóle, no przecież jestem silny, odważny, wierny, wytrwały.. „itp.
Hmm
Nie ważne cośmy tam sobie myśleli.. różne takie lub tym podobne..
Może po prostu.. wobec przeciwności.. cierpień, trudności, wobec pokus i grzechów w szczególności.. uniżmy się przed Bogiem, jak powinniśmy
Przyjmijmy Jego Łaskę
I niech Bóg będzie Najważniejszy !
* * * * * * *
No ale tak poza tym to nie znaczy, że nie powinniśmy starać się o wiarę, siłę, męstwo,
Być odważni, nieugięci wobec tych wszystkich rzeczy
O Miłość, Prawdę, wytrwałość, wierność
Również i Chrystus tak zwyciężał !
Przy czym istotne jest poleganie na Bogu.. nie na sobie i swych działaniach i stawianie Go ponad Sobą. Istotna jest ta postawa, w której umieramy dla siebie, i przyjmujemy Jego Łaskę, o którą pokornie prosimy. „Pokornym i skruszonym sercem ty Boże nie wzgardzisz”.
Niech będzie On w nas i przez nas rzeczywiście wywyższony !
A nie my sami.. z nasza odwagę, siłą, wiarą, miłością i dzielnością.
Starajmy się o to, Aby zawsze chodziło o Niego.. nie o Nas
Uważajmy na to by to Jego wywyższać, nie siebie, ludzi, problemy, choroby, przekonania czy coś innego.
 
Taaa no ja wiem, Takie rzeczy nie łatwo nieraz się widzi i ocenia, czy to u siebie czy tym bardziej u innych. Ale starajmy się o to.. u siebie samych najbardziej oczywiście, nie odchodzić o krok od tej Drogi, którą Duch Boży, Duch Prawdy nas prowadzi.
(z wszelką oceną stosowaną wobec innych trzeba nauczyć się odpowiednio postępowac, tu trzeba dużej rozwagi, ostrożności, odp. postawy, z zasady może raczej unikać, szczególnie jeśli mamy z tym problem, ja tutaj w każdym razie nie zamierzałam ocenić czy osądzić nikogo: )
 
Bogu naszemu wszelka Cześć i Chwała
Przez wszystkie wieki wieków
Amen !!!