Profanum
Pierwszy post...
dodane 2011-09-19 20:13
No i tak... wyszło jak zwykle. Znowu miałem jakąś tam cichą nadzieję, że będzie lepiej, że może w końcu przestanie, że po kilku nie miłych chwilach zrozumiała i przestała. Było ostatnio między nami lepiej. Niestety. Dzisiaj znowu wszystko zepsuła. Znowu wracam do domu, a ona pijana. I do spania. Ile jeszcze razy uwierzę, że może być dobrze? Ile następnych lat minie w życiu z taką osobą? Po co ja w to wierzę? Tyle razy wierzyłem, miałem nadzieję... i zawsze tak samo się kończy. Nie mam już sił, co raz mniej mi zależy, w sumie to już mi nie zależy. Nie na niej. Tylko tych dzieci szkoda no i... jest Pan, przed którym na ołtarzu przyrzekałem biorąc ślub (kościelny) – ślub, do którego ona w ogóle nie dążyła i poszła nań z łaski. A ja tradycjonalista, wierzący, praktykujący chciałem tego ślubu, bo ile można żyć o cywilnym bez Boga, bez Komunii Św? No i tak właśnie mam. Po godzinach... dzisiaj.
Przypomina mi się pewne przysłowie: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz...